Przerzucając bieg mocniej wcisnąłem pedał gazu przejeżdżając znak stopu. Piętnaście minut później byłem już na miejscu. Przede mną rozpościerał się stary, zniszczony budynek z graffiti na ścianach, kruszącym się tynkiem i powybijanymi oknami. Ledwo zdążyłem zaparkować, a tuż obok mnie zatrzymało się czarne volvo. Jamie wyskoczył z auta równie szybko jak ja, dzielnica była obskurna, wszędzie walały się śmieci, a zza śmietnika mrugała na nas para błyszczących oczu. To może być pułapka, zdajemy sobie z tego sprawę, ale w tej chwili jedyne co mnie obchodzi to znalezienie Nory. Oboje wyciągamy broń i kierujemy się do wyrwanych z zawiasów drzwi budynku. W środku jest cicho, a jedyne światło jakie nam towarzyszy to te z wejścia za nami. Nie kwapimy się, aby sprawdzić górę budynku, od razu kierujemy się do piwnicy. Gruzowisko pod naszymi butami chrzęści z każdym naszym krokiem. Jamie wyjął telefon, aby chodź trochę oświetlić nam drogę, parę razy potykamy się o coś klnąc pod nosami. Sprawdzamy każde pomieszczenie, każdy kąt i zakamarek, ale jak dotąd nikogo nie znaleźliśmy. Adrenalina zaczęła powoli sączyć się przez moje żyły, kiedy z każdym kolejnym pomieszczeniem znajdowaliśmy tylko zwalisko gruzu lub szczura.
- Justin. - wyszedłem z pomieszczenia które akurat sprawdzałem z powrotem żeby sprawdzić co znalazł Jamie - Te są zamknięte. - skinieniem głowy wskazał ciężkie metalowe drzwi.
- Odsuń się. - odbezpieczyłem broń celując w zamek, pod wpływem dwóch pocisków w końcu puścił.
Wszystkie mięśnie miałem spięte, kiedy przechodziłem przez próg. Na początku niczego nie widziałem, to było jak wejście prosto w nicość. Kiedy wzrok zaczął przyzwyczajać się do mroku, a światło z telefonu zaczęła przesuwać się po wnętrzu pomieszczenia oboje w tym samym czasie wstrzymaliśmy oddech dostrzegając w kącie małą, skuloną postać. Serce stanęło mi na ten widok, krew uderzyła do głowy i jedyne co w tej chwili słyszałem to jej huczenie. Rzuciłem się w miejsce w którym leżała, bezwładna i wiotka w moich ramionach.
- Nora? - przycisnąłem ją do swojej klatki piersiowej sprawdzając puls... żyje.
Przyciskając ją mocniej do siebie uniosłem jej nieprzytomne ciało chcąc jak najszybciej wyjść z tej pierdolonej betonowej klatki. Czułem jej oddech na swojej szyi, to jedyne co mnie w tej chwili powstrzymywało przed rozniesieniem tego budynku na strzępy. Nie było widać po niej wyraźnych obrażeń, żadnych ran ciętych, kłutych lub dziur po kuli, jedyne co było widoczne to siniak przy linii włosów. Chcąc odwrócić się i wyjść mój wzrok padł na ścianę przede mną, coś jest tam napisane, mrużąc oczy staram się odróżnić poszczególne litery, jednak światło w pokoju jest niewystarczająco jasne.
- Poświeć bliżej na te ścianę. - wskazałem na głową we wskazane miejsce.
Kidy tylko światło przesunęło się po napisie, a ja z łatwością mogłem odróżnić napisane na niej słowa poczułem jak wszystkie mięśnie mi się napinają. To jakiś cholerny żart.
Znalazłeś ją tylko dlatego, że tego chciałem.
*
Nora
Jęknęłam mrużąc oczy w jasnym świetle poranka. Po tak długim czasie spędzonym w ciemnościach słońce sprawia, że moje odzwyczajone oczy palą. Chwila. Słońce? Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, a chwile potem zaplątując się w okrytej mnie kołdrze o mały włos nie zaorałam nosem o podłogę. Rozglądając się po znajomo wyglądającym pokoju doszłam do wniosku, że od wstrząsu muszę mieć omamy. Jestem w sypialni Justina? Jak do tego doszło? To musi być halucynacja mojego zdesperowanego umysłu. Ale chwile potem słyszę w zacienionej części pokoju cichy oddech. Obracając głowę w tamtą stronę nie wierze własnym oczom. Brunet śpi z odchyloną do tyłu głową w na oko mało wygodnej pozycji na krześle przy drzwiach. Jedna ręka swobodnie zwisa z oparcia krzesła, druga zaś ulokowana jest na brzuchu. Wydaje się taki prawdziwy. Powoli wysuwam się spod okrycia i stawiam nogi na nagrzanych od słońca panelach, zegar wskazuje dziesiątą rano. Jak mnie znaleźli? Nadal obolała po wstrząsach zafundowanych mi przez Kyle'a krzywię się przy stawianiu kolejnych kroków. Kiedy docieram do krzesła na który na wpół leżąc, a na wpół siedząc śpi Justin, kucam obok i chłonę każdy detal jego pięknej twarzy. To jak rzęsy opadają mu na policzki, jak jego usta są delikatnie rozchylone, a policzki delikatnie zaróżowione. Brązowe włosy w kompletnym nieładzie opadają mu na czoło, nie mogąc się powstrzymać delikatnie odgarniam je z jego oczu, chwile potem przesuwając opuszkami palców przez skroń do policzka i przez pokrywający trzydniowy zarost szczękę. Jego powieki zadrgały, a chwilę później patrzyły na mnie zamglone jeszcze przez sen brązowe tęczówki. Kiedy tylko zarejestrował co się dzieje, jego brwi zmarszczyły się tworząc lwią zmarszczkę na jego czole, którą nawiasem mówiąc mam cholerną chęć wygładzić. Sekunda i siedział prosto, druga upadł na kolana naprzeciwko mnie.
- Źle się czujesz? - jego dłonie delikatnie dotykają moich policzków, troska maluje się na jego twarzy.
- Nigdy nie czułam się lepiej. - położyłam swoją dłoń na jego nadal znajdującej się na moim policzku.
Poczułam się bezpiecznie.
- Nie powinnaś wstawać. Znajomy lekarz cię obejrzał, ale nie mógł zrobić szczegółowych badań bez dowiedzenia się co się stało.
Poczułam skurcz w żołądku, uciekając wzrokiem w bok starałam zebrać się w sobie przypominając sobie wydarzenia z poprzednich dni. Nie miałam ochoty teraz o tym rozmawiać.
Justin delikatnie odwrócił moją głowę, abym spojrzała mu w oczy.
- Możesz mi powiedzieć. - zachęcał głaszcząc delikatnie mój policzek.
- Nie teraz, proszę. - spojrzałam na niego niemo błagając.
Skinął głową. Rozumiał.
- Jesteś głodna? - uśmiechnął się delikatnie.
- Jak wilk. - również się uśmiechnęłam - Ale najpierw to. - przycisnęłam swoje usta do jego pełnych warg, chłonąc jego smak, zapach i dotyk. Objęłam go ramionami wokół szyi chcąc być jak najbliżej niego, tam gdzie czuję się bezpiecznie - w jego ramionach. Jego ramiona oplotły się dookoła mnie zamykając w szczelnym uścisku, a kiedy oderwaliśmy się od siebie trwaliśmy w tej pozycji parę minut. Przyciskając głowę w zagłębienie jego szyi, wdychając jego świeży zapach i czując jego palce zataczające delikatne kręgi na moich plecach czułam ogarniającą mnie ulgę.
Po zjedzeniu śniadania i wzięciu bardzo długiego prysznica dzwonię do Chloe widząc, że próbowała się ze mną skontaktować. Rozmawiamy przez jakiś czas, nadal nalega na mój przyjazd, ale jak na razie ta wycieczka nie wchodzi w grę. Rozmawiam również z Dylanem, który spędza czas wolny w naszym rodzinnym mieście, chyba kogoś poznał, zasługuje na szczęście bardziej niż ktokolwiek inny. Po skończeniu rozmowy siadam na łóżku Justin przygotowując się do tego co ma zaraz nastąpić. Miętoszę w rękach materiał koszulki, którą mi pożyczył. Kiedy wchodzi do sypialni i widzi moją zaniepokojoną minę od razu wie o co chodzi. Siada obok mnie przyciągając do siebie i pozwalając mi ułożyć wygodnie głowę na swoim ramieniu. Nie pospiesza mnie i nie niecierpliwi się. Czeka aż będę gotowa wyznać mu co działo się ze mną przez te prawie, że trzy dni.
Biorę głęboki oddech, przymykam oczy i zaczynam mówić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz