poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 25

Nora 

Jęknęłam unosząc ciężkie powieki. Gdzie ja jestem? Co tutaj robię? Nagle wspomnienia zaczęły napływać z mocą burzy gradowej. Mieszkanie. Mężczyzna. Strach. Justin. Ból. Gdzie on mnie zabrał? Podniosłam się do pozycji siedzącej. W pomieszczeniu panuje ciemność. Ból przeszył mi głowę i brzuch, kiedy tylko spróbowałam unieść się do pozycji siedzącej. Mrugałam starając się przyzwyczaić do ciemności. Wyciągnęłam drżącą rękę przed siebie chcąc zobaczyć chociaż jej kontur, ale to niemożliwe. Jest za ciemno. Pomieszczenie zrobiło się duszne, czuje jak ściany przybliżają się do siebie. Ucisk w klatce piersiowej narasta z każdą chwilą. Zaczęłam ciężko oddychać próbując się podnieść, a kiedy chwiejnie stanęłam na nogach zaczęłam wciągać powietrze z taką prędkością, że zakręciło mi się w głowie. Wymacałam ścianę po swojej prawej stronie i zaczęłam poruszać się po omacku po pomieszczeniu, aż trafiłam na drzwi. Po dość długiej chwili poczułam zimny metal w dłoni ciągnęłam i szarpałam, ale drzwi nie ustępowały.
- Pomocy! Błagam! Niech mi ktoś pomoże!
- Błagam!
Kiedy pomoc nie nadchodzi zaczęłam opadać z sił, suchość w ustach po tak długim krzyczeniu zaczyna mi doskwierać. Jak długo tutaj jestem? Czas mijał i ciągną się niepowstrzymanie, a ja siedzę oparta o drzwi starając się uspokoić i wziąć w garść. Czy Justin jest teraz w moim mieszkaniu? Czy mnie szuka?
Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu słyszę kroki. Ciężkie buty uderzają o betonową podłogę. Odczołgałam się od drzwi najdalej jak mogłam modląc się, żeby nie dostrzegł mnie w ciemnościach. Szczęk klucza i ktoś znajduje się w pomieszczeniu. Zagryzłam wnętrze policzka tak mocno, aż poczułam metaliczny smak krwi na języku. Drzwi trzasnęły i zamek znowu został zamknięty. Błagam, błagam, błagam. 
Coś rozjaśniło pomieszczenie. Zmrużyłam oczy na tak nagłą ilość światła. W rogu pomieszczenia stoi lampa rozświetlająca podłogę. Dzięki niej mogłam dostrzec, że pomieszczenie jest prawie całkowicie puste, zero okien, zero włączników światła, po prostu betonowa klatka, a na jej środku krzesło, które musiał wnieść ze sobą gdy wszedł. Ale to co najbardziej mnie przeraziło stoi niespełna metr ode mnie. Mała ilość światła pokrywa go do pasa, reszta jest schowana w ciemności.
- Czego ode mnie chcesz? - nie poznaje własnego głosu.
- Trochę zabawy. - zbliżył się do mnie i brutalnie złapał za ramie podciągając mnie do góry.
Syknęłam z bólu czując jak rana na brzuchu rozrywa się, a krew zaczyna ściekać po skórze.  
Pchnął mnie na krzesło po czym unieruchomił mi ręce pasami przylegającymi do podłokietników, nogi przykuł do nóg krzesła. To nie była ta sama osoba, która wyciągnęła mnie z mieszkania. Teraz, gdy się schylił i wiązka światła padła na jego głowę rozpoznałam blond loki chłopaka z parkingu przed hotelem. Kyle. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie mówi przez modulator.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam, kiedy wstał.
Spoliczkował mnie.
- Nie ty tu zadajesz pytania.
- Czego ode mnie chcesz? - nie ustępowałam.
- Ja? Ja chce ci pomóc. - uśmiechnął się zbliżając swoją twarz do mojej - Zaczynajmy. - klasną w dłonie odsuwając się ode mnie - Opowiedz mi o wypadku twoich rodziców.
- Nie wiem po co jest ci to potrzebne. Co cię to obchodzi? Co jego to obchodzi?! - próbowałam poluzować pasy ale czym bardziej się szarpałam, tym bardziej raniły mi nadgarstki. Nie mam na sobie bransoletki. Zdejmuję ją do snu. Zamiast niej oba nadgarstki oplatały mi bransolety z czerwonymi migającymi światełkami.
Po chwili głowa odskoczyła mi w bok. Pieczenie rozeszło się teraz po drugim policzku.
- Niedługo nie będę taki miły.
- Jechaliśmy autem, coś wyskoczyło na drogę, tata musiał hamować i stracił panowanie nad autem. Cała historia. - zamknęłam oczy, kiedy tylko wspomnienia zaczęły na mnie napierać.
- Słyszałaś kiedyś o elektrycznych obrożach dla psów? No to spójrz teraz na swoje nadgarstki. Kiedy byłaś nieprzytomna nałożyłem ci mniejsze wersje takich obroży na nadgarstki, ale o większym natężeniu. Kiedy nacisnę ten guzik - wskazał na pilot trzymany w dłoni - zaboli, bardzo. Więc dla swojego własnego dobra współpracuj, bo ja nie mam hamulców.
- Nie wiem nic więcej!
Nachylił się w moją stronę opierając ręce na oparciu krzesła.
- Przypomnisz sobie. To wspomnienie znajduje się gdzieś głęboko w twojej pamięci, a ja mam za zadanie je wyciągnąć. Uwierz, jeszcze mi za to podziękujesz. - odepchnął się i staną prosto trzymając w ręce pilot. Nacisnął przycisk.
Na początku nie czułam nic, a później to było jakby lawa płynęła mi przez żyły i topiła każdą tkankę moje ciała. Krzyczałam. Krzyczałam. Krzyczałam. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy ból zelżał. Nadal targały mną konwulsje, nie mogłam się na niczym skupić. Zacisnęłam powieki starając się przywrócić ostrość wzrokowi. Łzy bólu i bezradności płynęły mi po policzkach. Nienawidzę tego, nienawidzę dawać mu tej satysfakcji z mojego cierpienia.
- I jak Noro? Będziesz współpracować? Bo widzisz - przeszedł dookoła mnie - może boleć bardziej. To co czułaś przed chwilą? To poziom pierwszy.


*

Justin 

Dwa dni. Dwa pieprzone dni temu ten cholerny psychopata porwał Nore. Dwa pieprzone dni podczas których nie zmrużyłem oka.
- Powiedz mi, że coś masz. Cokolwiek. - warczę do słuchawki opierając się jedną ręką o blat w kuchni.
- Robię co mogę, sprawdzam monitoring na ulicach w pobliżu mieszkania Nory, ale to trochę zajmie. Musisz być cierpliwy. - Charlie mówi do mnie łagodnie, jak do jakiegoś pieprzonego rannego zwierzaka, którego może spłoszyć jeden ruch, co nawiasem mówiąc jeszcze bardziej mnie wkurwia.
- Sprawdzaj szybciej. - cedzę przez zęby, wiem, że chce dobrze, ale nie będę ani cierpliwy, ani spokojny do czasu znalezienia Nory.
- Zadzwonię, kiedy się czegoś dowiem. - mówi po czym się rozłącza.
Trzaskam telefonem o blat po czym jednym ruchem dłoni posyłam stojącą na nim szklankę, szkło rozbryzguje się o ścianę. Nie mogę tak dłużej, po prostu kurwa nie. Ciągnę za włosy w bezsilności, mam ochotę wyrwać je sobie z głowy, aby chociaż na chwile zapomnieć i przestać myśleć o tym co on jej teraz robi. Wściekłość rozsadza mnie od środka, napiera na moją czaszkę, a coraz to gorsze scenariusze przepływają po mojej głowie.
- Ja pierdole. - jęknąłem opierając łokcie na blacie chowając twarz w dłoniach. - Ja pierdole.
Po godzinie, a może to było tylko piętnaście minut telefon zawibrował sprawiając, że od razu się wyprostowałem. Numer wyświetlający się na ekranie telefonu był zastrzeżony. Szybkim ruchem odebrałem połączenie i przyłożyłem aparat do ucha. Pierwsze co zarejestrowałem były ciche pojękiwania, a później krzyk zmroził mi krew w żyłach. Ból zawarty w tym krzyku przewiercał się przez mój mózg sprawiając, że mocniej zacisnąłem palce na telefonie.
- Jak się bawisz Noro? - mężczyzna po drugiej stronie zaśmiał się.
- Pp-pprze-estań. Bb-bła-a-agam. - wszędzie poznałbym ten głos, chodź słowa były urywane nigdy nie pomyliłbym jej głosu z żadnym innym.
- Nie chce się przywitać z Justinem? - znowu męski głos, chyba chodził, bo słyszałem ciche kroki w tle.
Nastała cisza.
- Nie chcesz? - czy on ją właśnie uderzył? Czy on ją właśnie do kurwy nędzy uderzył?!
- Justin. - ledwo słyszalne chrypienie dotarło do mojego ucha, musiałem oprzeć się o wyspę, bo nogi nagle zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa.
- I jak? Podoba ci się Justin to co słyszysz? - znowu on, znowu ten pierdolony skurwysyn.
- Czego chcesz? Czego kurwa od niej chcesz?! - zacisnąłem szczękę cedząc słowa przez zęby.
- Ja tylko wykonuje swoją robotę. - cwaniackie brzmienie głosu chłopaka sprawiło, że się zagotowałem. Jeszcze chwila, a telefon posypie się w drobny mak.
- Znajdę cię. Rozumiesz? Znajdę cię i zrobię dokładnie to samo co ty zrobiłeś jej, a kiedy skończę przeżyjesz największe męki w swoim pierdolonym życiu i będziesz błagał, rozumiesz? Błagał, abym w końcu cię zabił, ale wiesz co? Nie zrobię tego. Będę napawać się twoim cierpieniem, będę go smakował i utrzymywał przy życiu, abyś znosił ten ból jak najdłużej, a uwierz, wiem idealnie jak tego dokonać.
- Ojoj, spokojnie Bieber, ze mną krzywda jej się nie stanie. - zaśmiał się, a chwile później słyszałem już tylko ciszę.

*

Dwie godziny później telefon znowu zadzwonił.
- Jeśli nie dzwonisz żeby powiedzieć mi, że ją znalazłaś równie dobrze możesz iść do diabła.
- Wiem gdzie jest Justin. Znalazłam ją.
Chwile potem drzwi domu zatrzasnęły się za mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz