niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 24

Nora 

Każdy ma blizny, które ukrywa. Blizny po walce, która trwa przez całe nasze życie. Dla jednych są to blizny, które widzą tylko oni sami, inni są nimi okaleczeni z zewnątrz. Dla Justina blizny będą przypominać jego dzieciństwo. Ojca, który był jego osobistym tyranem. Cały ból, który w sobie chowa od tamtego czasu rozsadza go od środka. Moje blizny są zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Brunet otworzył się przede mną, więc teraz, kiedy siedzimy razem w kompletnej ciszy, a jedynym słyszalnym dźwiękiem są nasze oddechy postanowiłam się przed nim otworzyć.
- Kiedy miałam 12 lat w wypadku zginęli moi rodzice i siostra. - przerwałam ciszę kątek oka widząc jak Justin podnosi na mnie wzrok - Kiedy obudziłam się w szpitalu babcia powiedziała mi, że zginęli wszyscy, oprócz mnie. - wspomnienia tego dnia zaczęły uderzać we mnie z taką siłą, że musiałam wziąć drżący oddech - Kiedy... kiedy tylko babcia wyszła z sali, aby porozmawiać z lekarzem, ja... - dotknęłam dłonią bransoletki, po czym zaczęłam powoli ją ściągać - Próbowałam odebrać sobie życie rozbijając kubek stojący na tacy obok mojego łóżka. - odwróciłam rękę ukazując mu pionową bliznę biegnącą od nadgarstka parę centymetrów wzdłuż ręki. - Jedyne o czym wtedy myślałam to to, że nie zasługuję by żyć, oni na to zasłużyli, nie ja. Obwiniałam... obwiniam się o ten wypadek. Bo co by było gdybym wstała wcześniej? Może wtedy nic nie wybiegło by na drogę, gdybym tylko wstała wcześniej wszystko byłoby z nimi w porządku. Ale nie było, nie żyli i jedyne o czym byłam wstanie wtedy myśleć to to, że to tylko i wyłącznie moja wina. To przeze mnie nie żyją. - odetchnęłam głęboko nie patrząc w stronę bruneta - Nie chce współczucia, litości czy patrzenia na mnie jakbym miała się zaraz rozpaść. Wiem co myślą o mnie ludzie, ta biedna dziewczyna, która straciła w wypadku prawie całą swoją rodzinę. Biedactwo. Nie. Żadne biedactwo, wszystko o czym marzyłam to to, żeby wyjechać gdzieś gdzie nikt nie będzie znał tej historii. Gdzie nikt nie będzie na mnie patrzył przez jej pryzmat. - muskałam palcami bliznę wpatrując się w jej nierówne krawędzie - I spotkałam ciebie. Chłopaka, który pokazał mi co to znaczy być znowu szczęśliwą. Chłopaka, który sam został zniszczony przez życie, chłopaka dla którego jestem gotowa poświęcić wszystko. Słuchając twojej historii jestem wściekła, tak bardzo wściekła na człowieka, który ci to zrobił. Nie zasłużyłeś na to. Nie tak powinna wyglądać twoja historia, nie powinieneś być naznaczony przez znaki przeszłości. Nie powinieneś patrząc codziennie w lustro czuć do siebie obrzydzenia. Nie powinieneś mieć tych wspomnień i tak bardzo jak chciałabym je wszystkie wymazać z twojego umysłu, tak bardzo nie mogę tego zrobić. Ale chcę żebyś wiedział, że nieważne co jeszcze działo się w twojej przeszłości, chcę być twoją przyszłością. Zrobię wszystko, abyś nie cierpiał i obiecuję, że stworzymy wspomnienia tak piękne, że na te złe nie będzie już miejsca. W tym chłopaku właśnie się zakochałam.
- Nora...
- Nie musisz nic mówić Justin, chciałam ci to po prostu powiedzieć. Zasłużyłeś, aby wiedzieć. - odwróciłam głowę w jego kierunku pozwalając jednej łzie potoczyć się po policzku.
Dzieliły nas centymetry, brunet otarł kciukiem łzę patrząc na mnie intensywnie. Parę razy otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamykał. Zamknęłam oczy wtulając policzek w jego ciepłą dłoń i pozwoliłam łzom płynąć. Płynęły tak jak przed paroma laty, zalewały mi policzki i skapywały na dzielącą nas przestrzeń. I w końcu od paru lat poczułam ulgę. Ulgę tak wielką, że zaparło mi dech. W końcu komuś o tym powiedziałam, sama, z własnej nieprzymuszonej woli. Justin zaczął scałowywać moje łzy jedną po drugiej, aż w końcu połączyły się i nasze usta. Całował zachłannie, przekazując mi całą swoja frustrację, wściekłość... wdzięczność. Odwzajemniłam mu się tym samym przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
Tej nocy za pomocą słów i czynów ujawniłam przed nim uczucia skrywane tak głęboko, że nie miałam pojęcia iż w ogóle, kiedyś wyjdą na wierzch. I proszę, w moim życiu pojawia się brunet o zniewalających czekoladowych oczach i pokazuje mi jak to jest zacząć ponownie żyć.


*

Dwa tygodnie później przewracałam się na łóżku nie mogąc zasnąć. Zrezygnowana westchnęłam w poduszkę, kiedy usłyszałam szczęk zamka w drzwiach. Zaalarmowana wstałam z łóżka wyciągając broń i przeładowując magazynek. Stałam na środku pokoju słysząc jak ciężkie buty uderzają o podłogę wymierzając ścieżkę do mojej sypialni. W panice zaczęłam wybierać numer Justina. Po drugim sygnale usłyszałam szmery i zanim brunet zdążył się odezwać na jednym wdechu gorączkowo szeptałam.
- Justin, Justin posłuchaj mnie. Ktoś jest w mieszkaniu. Ktoś właśnie idzie do mojej sypialni. - kroki ustały - O Boże, chyba właśnie mnie usłyszał. - szepnęłam mocniej ściskając telefon.
- Już do ciebie jadę, nie rozłączaj się. Słyszysz? Nie rozłączaj się. - w tle usłyszałam warkot silnika pobudzanego do życia.
W coraz większej panice założyłam na siebie dresowe spodenki i bluzę na górę od piżamy w postaci białego t-shirtu. Spod łóżka wygrzebałam buty w którym zazwyczaj biegam i wsunęłam je na stopy gotowa w każdej chwili uciekać. W domu panowała kompletna cisza. Jedyne co ją przerywało to przekleństwa biegnące prosto ze słuchawki.
Cień pojawił się w szparze miedzy drzwiami i podłogą, a klamka została powoli naciskana. Odsunęłam się od drzwi najdalej jak mogłam przywierając do ściany z całych sił i błagając, aby mnie wchłonęła. Zakapturzona postać pojawiła się w drzwiach, ciemność panująca w pomieszczeniu sprawiała, że nie widziałam kto skrywał się pod kapturem. Twarz mężczyzny była w cieniu.
- Czego chcesz?
Coś błysnęło w ręce mężczyzny, kiedy podniósł to wyżej zobaczyłam lśniący nóż. Uścisk w żołądku wzmocnił się.
- Ty masz nóż, ja mam broń. Kto kogo pierwszy dopadnie? - udało mi się powiedzieć.
Chociaż obejmowała nas ciemność mogłabym przysiąc, że się uśmiecha.
- Nie strzelisz do mnie. - podskoczyłam na dźwięk modulatora głosu.
- Dlaczego jesteś tego taki pewien? - wysunęłam brodę do przodu chcąc dać mu do zrozumienia, że się nie boję.
- Bo - urwał - magazynek leży tutaj. - wskazał na podłogę obok łóżka.
Czułam, że cała krew odpływa mi z twarzy. W panice musiałam nie domknąć magazynka, wypadł, kiedy cofałam się pod ścianę.
- Ciągle mogę ci jednak tym przywalić. - syknęłam ściskając broń mocniej, ze słuchawki słyszałam nawoływanie Justina.
Telefon upadł na podłogę, kiedy postać wpadła na mnie całym ciałem. Biłam, kopałam i drapałam napastnika krzycząc przy tym i wołając Justina. Ale Justina tu nie było, a napastnik był silniejszy ode mnie. Chwile potem poczułam jak ból przeszywa mi bok pod rozpiętą bluzą na białym podkoszulku zobaczyłam ciemną plamę. Spojrzałam w górę chcąc dostrzec twarz człowieka stojącego przede mną, ale było to niemożliwe. Korzystając z mojej chwilowej nieuwagi napastnik zamachnął się i trafił prosto w moją skroń. Zachwiałam się starając ze wszystkich sił złapać czegoś, aby uchronić się przed upadkiem, ale było za późno. Czułam jak grunt osuwa mi się spod stóp, a chwilę potem czułam już tylko zimne panele i ból. Coraz więcej bólu, kiedy noga mężczyzny uderzyła w mój brzuch. Krzyknęłam próbując wstać, ale zostałam przyciśnięta do podłogi. Ciemność zaczęła ogarniać mnie z wszystkich stron, próbowałam się jej wyrwać, mieć chodź odrobinę świadomości, walczyć. Ale było za późno, ciemność pochłonęła mnie całą. 


Justin 

Jechałem na złamanie karku przejeżdżając wszystkie znaki stopu i czerwone światła. Samochody trąbiły i hamowały z piskiem opon zaledwie centymetry od mojego samochodu. Ręce na kierownicy zaciskałem tak mocno, że zaczęły mi drętwieć. Telefon leżał na fotelu pasażera włączony na głośnomówiący. Słyszałem zdenerwowany głos Nory, kiedy z kimś rozmawiała. Później telefon chyba upadł na ziemie, a ja słyszałem krzyki Nory wołające mnie. Krzyczałem do telefonu błagając, aby się odezwała, a krew ścięła mi się w żyłach, kiedy połączenie zostało przerwane. Przyspieszyłem jeszcze bardziej dziwiąc się, że policja jeszcze mnie nie zatrzymała, jakby to było kurwa możliwe. Dochodziła pierwsza w nocy. Miałem ochotę krzyczeć i uderzać we wszystko po kolei. To wszystko trwało za długo, anonim za długo nie dawał żadnego znaku, żeby uśpić naszą czujność. A teraz jest tam z nią i nie mam pojęcia co się dzieje, wszystkie mięśnie mam napięte do granic możliwości. W głowie migotało mi to co powiedziała dwa tygodnie temu. W tym chłopaku właśnie się zakochałam. Nie zasłużyłem na jej miłość, chciałem jej wtedy powiedzieć. Wyznać, że to zakład i byłem już bliski tego, ale wtedy zobaczyłem jej łzy i to sprawiło, że nie mogłem tego zrobić.
Z piskiem opon zatrzymałem się przed jej kamienicą i wyskoczyłem z samochodu zostawiając silnik pracujący. Kiedy biegłem na górę wyjąłem broń zza paska spodni i odbezpieczyłem go. Sekundę później drzwi jej mieszkania stały przede mną otworem. W mieszkaniu było cicho, za cicho. Ruszyłem pędem do jej sypialni, ale jedyne co w niej znalazłem to telefon Nory leżący na podłodze. Wyświetlacz nadal był podświetlony, a kiedy wziąłem go do ręki poczułem na skórze coś lepkiego. Pstryknąłem włącznik światła sprawiając, że pokój zalało światło. Na podłodze była plama krwi, wyświetlacz był nią obryzgany. Zacisnąłem palce na urządzeniu dziwiąc się, że ekran jeszcze nie pękł pod naciskiem mojej dłoni. Gdy z powrotem przeniosłem wzrok na wyświetlacz widniała na nim wiadomość. Broń upadła na podłogę uderzając o panele z hukiem, który przez cisze w mieszkaniu wydawał się rozsadzać moje uszy.

Teraz zacznie się prawdziwa gra. 
Zegar tyka. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TAM TAM TAM! 
Co zrobi Justin? Piszcie mi swoje teorie! Macie jakieś pomysły na temat kto może być anonimem? 
Zostawcie po sobie opinię :) 
Do następnego! 

2 komentarze:

  1. Jezuuu to jest takie cudowne...
    Czytając ten rozdział miałam ciarki na ciele...
    On jest gienialny... Z niecierpliwością czekam na następny.. <3 jesteś wspaniała... ;) tak trzymaj :**

    OdpowiedzUsuń
  2. On musi ja uratować!! Nie moge doczekac sie nastepnego😭

    OdpowiedzUsuń