poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 23

Nora 

Alkohol, który wypiłam zaczął na mnie oddziaływać, a drink w moim ręku niebezpiecznie przechylać się w bok. Zachichotałam rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Dylana. Po brunecie nie ma śladu. Od mojej pogawędki z Jamiem minęło pare godzin. Od tego czasu zdążyłam się nieźle upić. Kołyszę biodrami w rytm muzyki wydobywającej się z głośników. Unoszę kubek i dopijam jego zawartość, po czym idę na parkiet. Muszę się przepychać, aby w końcu znaleźć kawałek wolnego miejsca. Delikatnie się chwieję, ale zaraz odzyskuję równowagę i zaczynam poruszać się w rytm muzyki. Czuję czyjeś ręce na biodrach, więc odwracam się, żeby poinstruować przybysza, że ma spieprzać. Jednak kiedy już mam otwierać usta spotykam się z karmelowymi tęczówkami chłopaka, który zniknął bez śladu i nie dawał znaku życia aż do teraz. Nachyla się w moją stronę muskając oddechem moją szyję przez co mój oddech staje się cięższy.
- Wyglądasz cholernie seksownie w tej sukience. - mruczy mi do ucha po czym przygryza jego płatek.
Jęk ucieka mi z ust nim zdążam go powstrzymać. Justin odsuwa się ode mnie i oblizuje usta przeszywając wzrokiem każdy skrawek mojego ciała. Mam ochotę mu wykrzesać za to, że wyjechał i się nie odzywał, ale oddech grzęźnie mi w gardle, kiedy czuję jego usta składający pocałunki na mojej szczęce i powoli przesuwające się na szyję. Łapię go za włosy i odchylam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp. Ręce usadawia na moich biodrach przysuwając mnie do siebie bliżej. Zaczynam znowu poruszać biodrami i słyszę jego warknięcie, kiedy odrywa usta od mojego obojczyka, a chwile potem nasze usta uderzają o siebie. Całuję go zachłannie oddając w tej pocałunek całą moją frustrację jego nieobecnością i mocniej ciągnę go za włosy. Jego język pieści mój, a usta pochłaniają moje jęki. Z każdym muśnięciem naszych ust moje pożądanie wzrasta.
- Sprawiasz, że to wszystko staje się naprawdę cholernie trudne. - wychrypiał opierając o siebie nasze czoła.
- Byłoby łatwiej gdybyś mnie nie okłamywał. - odchyliłam głowę i postąpiłam krok w tył, aby zwiększyć dystans między nami.
- Nora..
- Nie. - podniosłam rękę na znak, aby przestał - Dzisiaj mam zamiar się upić, to w jakim stanie jestem teraz nie jest nawet zbliżeniem do tego do czego mam zamiar doprowadzić. Chcę się rozluźnić, tobie też przyda się drink, bo jutro wszystko mi powiesz. - wycelowałam w niego palec.
Uniósł brwi.
- Skąd takie przypuszczenia? - założył ręce na klatkę piersiową.
Zbliżyłam się do niego opierając płasko ręce na jego piersiach.
- Ponieważ - omiotłam oddechem płatek jego ucha - gdybyś nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, nie wróciłbyś.
To mówiąc odsunęłam się i zaczęłam przeciskać przez tłum, zdecydowanie alkohol sprawia, że staję się odważniejsza. Wróciwszy do kuchni napełniłam kubek do pełna i stawiając go na blacie, sama chwile potem na nim siedziałam machając nogami. Ludzie kręcili się po pomieszczeniu śmiejąc się i zataczając. Grupa chłopców pomogła położyć się rudowłosej dziewczynie na wyspie, ta bez żadnych zastrzeżeń zdjęła bluzkę przez głowę zostając w samym biustonoszu i posłusznie leżała nieruchomo, aż chłopcy zaczęli pić z niej shoty. Zachichotałam, kiedy blondyn zaczął ją łaskotać tak, że cały alkohol wylał się. Odstawiłam pusty kubek na blat i dokładnie chwile potem poczułam jak męskie ręce obejmują mnie w pasie i przerzucają sobie przez ramie.
- Justin! - pisnęłam wymachując rękami.
Po wibracji jego pleców wiem, że się śmieje.
- Muszę ci coś powiedzieć, masz genialny tyłek. - na potwierdzenie swoich słów klepnęłam go.
O tak, zdecydowanie byłam pijana.
- Skarbie, to samo mogę powiedzieć o twoim. - wolną ręką przejechał po moich pośladkach.
- Lepiej mnie postaw, nie ręczę za to, że na ciebie zaraz nie zwymiotuję. - krzyknęłam, kiedy zaczęliśmy przemieszczać się korytarzem. Ludzie patrzyli na mnie z rozbawieniem w oczach.
Jesteśmy na zewnątrz, chwila, na zewnątrz?!
- Ja chcę jeszcze drinka! Psujesz mi imprezę dupku! - okładałam go pięściami - Postaw mnie!
Spełnił moje życzenie.
- Myślę, że na dzisiaj starczy ci alkoholu. - patrzył z błyszczącymi od powstrzymującego śmiechu oczami jak zdejmuję szpilki przez które zaczęły mnie już boleć nogi.
Prychnęłam i odwróciłam się znowu w stronę wejścia.
- Możesz już iść! - machnęłam mu ręką nie patrząc w tył.
Nie doszłam nawet do schodów kiedy znowu mnie złapał i tym razem zaniósł prosto do samochodu. Zamknął drzwi i zaczął obchodzić samochód, nie zdążył otworzyć drzwi od strony kierowcy, a ja już wyszłam z samochodu zostawiając w środku szpilki i zataczając się pobiegłam trawnikiem.
- Spróbuj mnie teraz złapać! - krzyknęłam wymachując rękoma i krzycząc na całe gardło.
Z tyłu usłyszałam jego śmiech, a chwile potem szybkie kroki. Przyspieszyłam o mało nie przewracając się na twarz. Pobiegłam dookoła domu, aż znalazłam się na tyłach tuż przy basenie. Nikogo tutaj nie było, bo gospodarz wyraźnie na początku imprezy ogłosił, że do wody wstęp wzbroniony.
Klasnęłam w ręce zadowolona z siebie, że mnie nie złapał i obróciłam się sprawdzając czy tam jest. Był. Stał i patrzył na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy kręcąc głową. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, pożałuję tego rano. Zachichotałam i zaczęłam ściągać sukienkę, a kiedy materiał leżał już u moich stóp spojrzałam na bruneta. Patrzył na mnie rozszerzonymi źrenicami mocno zaciskając szczękę. Spojrzałam na niego najbardziej uwodzicielskim wzrokiem na jaki było mnie w tej chwili stać i podeszłam do krawędzi basenu stając tyłem do wody.
- Nawet nie próbuj tego zrobić. - zaczął do mnie podchodzić, ale ja już odchyliłam się do tyłu i pozwoliłam pochłonąć mnie zimniej wodzie.
Wiem, że to złe, ale nie wypływałam przez parę sekund, żeby go trochę nastraszyć. Należy mu się za to, że wyjechał bez słowa. Kiedy miałam już wypłynąć, bo zaczęło brakować mi powietrza. Woda wzburzyła się i para silnych ramion wyłowiła mnie na powierzchnię. Zamknęłam powieki pozwalając opaść całemu ciężarowi na Justina. Chwile potem leżałam już płasko przy basenie. Cóż, tyle przekleństw jeszcze nie słyszałam w jednym zdaniu, nawet nie wiedziałam, ze to możliwe. Nie wytrzymałam roześmiałam się i otworzyłam oczy. Justin klęczał nade mną zapewne gotowy do reanimowania mnie. Kropelki wody skapywały z jego włosów, klatka piersiowa podnosiła się i opadała w szybkim tempie. Rozebrał się do bokserek. Przeźroczyste krople kreśliły drogę przez jego nagi tors.
- Nora! - warknął, ale w jego głosie było słychać też nutkę ulgi.
- Przepraszam, przepraszam! - nadal się zaśmiewałam, sama dokładnie nie wiem z czego.
Na szczęście alkohol zaczął opuszczać już mój organizm. Oparłam się na łokciach podziwiając to jak przystojny był. Woda osiadła na jego długich rzęsach i skapywała z brody. Przejechał ręką po włosach mierzwiąc mokre kosmyki. Wstał, mnie też pomagając podnieść się na nogi. Obrócił się, aby wziąć nasze rzeczy i wtedy zastygł w bezruchu. Wiedział, że zrobił błąd. Stał tyłem do mnie napinając mięśnie, cały zesztywniały. Patrzyłam na jego plecy i gardło zaczęło mi się zaciskać, a serce pękło na pół. Plecy były pokryte bliznami, mniejszymi i większymi. Jedna z nich, ta najbardziej rzucająca się w oczy przecinała cały jego plecy. Zaczynała się się na ramieniu i kończyła na biodrze.
- Justin? - szepnęłam nie ufając swojemu głosowi.
Co za bydle mu to zrobiło?! Co za człowiek był do tego zdolny?! Niektóre wyglądały na tak stare, że musiały być zrobione lata temu, inne były świeższe, ale nie na tyle, żeby można było uznać, że zostały zrobiona w najbliższych miesiącach.
Brunet nie odpowiedział, podszedł do kupki ubrań i włożył na siebie ubrania, po czym podał mi sukienkę. Nie patrzył mi przy tym w oczy, wzrok miał nieobecny. Kiedy miałam już na sobie materiał, który kleił się do mojego mokrego ciała ruszyliśmy w ciszy do jego samochodu. Alkohol nadal krążył w moich żyłach, ale nie na tyle żebym nie mogła myśleć trzeźwo. Nie zdążyłam wypić tyle, żeby ścięło mnie z nóg.
Rękoma ściskał kierownice tak mocno, że kłykcie całkowicie mu pobielały. Szczękę natomiast zaciskał tak bardzo, że bałam się, że połamie sobie zęby. Myśli plątały mi się po głowie. Kto mu to zrobił? Dlaczego? Czułam gulę w gardle, która rosła z każdym oddechem. Nie zasłużył na to, nie zasłużył, żeby żyć z tymi bliznami. Nie zasłużył na takie traktowanie. Miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć na całe gardło i znaleźć człowieka, który mu to zrobił i sprawić mu taki sam ból. Nie znałam go, ale nienawidziłam z całego serca. Piętnaście minut później byliśmy pod moją kamienicą. Justin nie odwracał wzroku od przedniej szyby, kiedy czekał aż wysiądę. Nie zrobiłam tego.
- Nigdzie nie idę. - powiedziałam twardo postanawiając, że będzie musiał wynieść mnie siłą z samochodu i przywiązać do najbliższego drzewa, żebym nie pojechała za nim.
- Wysiądź. - jego głos był całkowicie wyprany z emocji, zimny. Zamykał się na mnie, wiedziałam to i nie akceptowałam.
- Nie. - zaparłam się wciskając ręce w fotel.
- Nora, kurwa, wyłaź! - zaczynał tracić cierpliwość.
- Nie! - również podniosłam głos.
- Kurwa! - uderzył w kierownice na co przymknęłam powieki.
- Justin, proszę..
- Skończ pierdolić, albo wysiadasz, albo zatrzasnę ci drzwi przed nosem, kiedy tylko dojadę do domu.
- Proszę bardzo. - wyprostowałam się w siedzeniu.
Ruszył z taką prędkością, że wbiło mnie w fotel. Opony piszczały, kiedy skręcał z dużą prędkością. Zamknęłam powieki starając się nie wydawać żadnych dźwięków.
Nic się nie stanie, nic się nie stanie. Powtarzałam jak mantrę, kiedy przyspieszył jeszcze bardziej. Nienawidzę szybkiej jazdy, wszystko do mnie wraca. Już miałam krzyknąć żeby zwolnił, kiedy poczułam jak auto zatrzymuje się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że stoimy przed jego domem. Westchnęłam z ulgą. Brunet wyskoczył z samochodu i zatrzasnął drzwi z taką siłą, że szyba się zatrzęsła. Również wysiadłam biegnąc za nim na bosaka. Chciał zamknąć drzwi w momencie, kiedy ja wsunęłam się szybko do środka. Domknął je z taką siłą, że po pustym domu rozeszło się echo.
- Justin, proszę, porozmawiaj ze mną. - błagałam próbując do niego podejść.
Cofnął się podnosząc ręce do góry.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. - powiedział po czym skierował się na schody.
Poszłam za nim modląc się w duchu, żeby nie zamknął drzwi od sypialni.
Nie zrobił tego.
Siedział na łóżku trzymając twarz w dłoniach. Cicho zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam siadając obok niego. Siedzieliśmy w ciszy, chciałam dać mu czas na przemyślenie wszystkiego, czas na to, aby doszedł do wniosku, że może myć ze mną szczery.
- Nie odtrącaj mnie. - poprosiłam kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Po prostu wyjdź. Wyjdź i nie wracaj.
Każde słowo raniło mnie jak ostrze noża wbijane prosto w pierś. To wszystko taktyka obronna, taktyka, którą doskonale znam, bo sama używałam jej na osobach, które kocham.
- Nie zostawię cię. - przysunęłam się bliżej niego.
Zerwał się z miejsca tak szybko, że o mało nie spadłam z łóżka.
- Chcesz wiedzieć?! - żyły wyszły na jego szyi - Chcesz usłyszeć to jak pijany ojciec za każdym razem, kiedy wracał do domu okładał mnie pasem?! To, że odkąd matka zostawiła mnie pod jego drzwiami, kiedy miałem cztery lata z mojego życia zrobiło się piekło?! To chcesz usłyszeć?! Ciągłe reprymendy człowieka, który nie poradził sobie z powrotem z wojny. "Trzymaj głowę prosto." "Nie garb się." A za każdym razem, kiedy zrobiłem coś źle to było nagrodą. To chcesz wiedzieć?! Tego chcesz słuchać?! Gratulacje! - rozłożył ramiona - Usłyszałaś.
Siedziałam nieruchomo czując palenie łez w gardle. Przed oczami stawały mi sceny małego brązowookiego chłopczyka zwijającego się z bólu i błagającego o zaprzestanie katorgi. Błagającego o pomoc.
Brunet stał obrócony do mnie plecami, opierał się o komodę, a napięte ramiona trzęsły się z wściekłości, którą w sobie nosił. Wstałam z łóżka podchodząc do niego i oplatając ramionami jego talię. Stężał i próbował odejść, ale ja zacisnęłam ramiona mocniej i błagałam, aby cały jego ból przeszedł na mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przeszłość Justina zaczyna się ujawnić, a to jest dopiero początek.
Proszę zostaw po sobie komentarz.
Zapraszam do obserwowania konta na twitterze poświęconemu właśnie temu ff @HoldMeFF, a także do tweetowania z hasztagiem #HoldMeFF.
Do następnego!

2 komentarze: