sobota, 23 maja 2015

Rozdział 19

Justin 

- PRZESTAŃ! 

Spocony usiadłem na łóżku. Suchość w ustach, pot spływający po skroni i wzdłuż pleców, ciężki oddech - to to co nigdy nie opuszcza mnie w nocy, od zawsze. Po cichu podniosłem nakrycie, aby nie obudzić skulonej obok mnie dziewczyny. Pospiesznie włożyłem buty, musiałem zasnąć, kiedy Nora poprosiła mnie bym został przynajmniej, aż ona tego nie zrobi. Cholera. Kiedy tylko znalazłem się na zewnątrz budynku głęboko wciągnąłem w płuca zimne nocne powietrze. W tej samej chwili rozdzwonił się mój telefon.
- Czego? - warknąłem przystawiając aparat do ucha.
- Zdołałem się dowiedzieć gdzie przebywa. Masz szczęście, aktualnie przebywa w Seattle. - zmęczony głos sprawił, że się wyprostowałem.
- Widzę, że ci się udało Tom. - mały uśmiech wkradł się na moje usta - W takim razie powiedz, gdzie się zatrzymał?


*

Piętnaście minut później byłem pod wskazanym adresem. Była spora szansa, że go nie zastanę, ten potwór nie sypia nocą, po tym co robi trudno mi uwierzyć w to, że może zasnąć. Wszedłem pewnym siebie krokiem przez główne wejście i skierowałem się do lady za którą siedziała młoda brunetka.
- Dobry wieczór. - pomińmy to, że jest środek nocy - Proszę powiadomić gościa z pokoju 223, że przyszedł Justin.
Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie po czym chwyciła za słuchawkę, zamieniła kilka słów po czym spojrzała na mnie.
- Oczekuje pana. - wskazała na długi korytarz, gdzie znajdowały się windy.
Drzwi były uchylone, niemal zapraszające aby wejść do środka. Pchnąłem je i zobaczyłem postać stojącą tyłem do mnie, podszedłem bliżej zaciskając szczękę. Kiedy się do mnie odwrócił nie miałem ochoty na nic innego jak wyjść.
- Co mogę dla ciebie zrobić?


Nora 


Gdy się obudziłam Justina już nie było. Przetarłam zmęczone oczy, aby rozjaśnić obraz widzenia. Dochodziła 10 rano. Wstałam z łóżka wzdrygając się na zimno promieniujące z podłogi. Wyjęłam z komody świeżą bieliznę, przetarte jeansy, oraz czarny t-shirt i skierowałam się do łazienki. Po wykonaniu podstawowych czynności zjadłam śniadanie, po czym usiadłam na kanapie przewijając listę kontaktów w poszukiwaniu Chloe. W oczy rzuciła mi się biała koperta leżąca pod stertą książek. Zaraz po pogrzebie babci przyszedł do mnie mężczyzna, który przekazał mi tę kopertę twierdząc, że to ostatnia wola babci. Nie otworzyłam jej do tej pory. Sięgnęłam po podniszczoną kopertę przejeżdżając palcami po pochyłym piśmie babci układającym się w moje imię. Delikatnie rozerwałam kopertę żeby nie uszkodzić jej zawartości. Wyjęłam z niej zgiętą w pół kartkę. Otworzyłam ją śledząc wzrokiem tekst napisany w środku.

Droga Noro

Jeśli czytasz ten list to znaczy, że mnie zabrakło już, aby być teraz obok Ciebie. Pierwsze co chciałam napisać Ci w tym liście to to jak bardzo Cię kocham. Odkąd Twoi rodzicie zginęli stałaś się dla mnie centrum wszechświata i pozostaniesz nim na zawsze. Nie płacz z mojego powodu, widocznie nadszedł już mój czas. Wiem, że jesteś silną młodą kobietą, która poradzi sobie w życiu z największymi przeszkodami. Masz wokół siebie ludzi, którzy Ci pomogą. Żałuję, że nie zobaczę jak wychodzisz za mąż, ani moich słodkich wnuków. Ale wiedz, że zawsze będę przy Tobie. Byłam, jestem i będę częścią Twojego serca, serca które musi bić, aż nastanie jego czas. A Twój dziecinko jeszcze nie nadszedł i długo nie nadejdzie. Musisz być silna, musisz twardą stąpać po ziemi i dążyć do swoich celów. Nigdy nie dawaj zamieść się pod dywan. Jesteś gotowa, aby stać się tym kim zawsze chciałaś ty i Twoi rodzice. Wierzę, że to osiągniesz. W kopercie znajdziesz coś co na pewno Ci się przyda. Wiem, że mogę zostawić Cię gotową na wszystko. Kocham Cię, kruszynko. 

Babcia

Starłam łzy toczące mi się po policzkach i sięgnęłam głębiej do koperty. Wyjmując rękę szerzej otworzyłam oczy, w dłoni trzymałam pęk banknotów. Na oko jest tutaj parędziesiąt tysięcy.


*

- To było w kopercie, którą zostawiła ci babcia? - Chloe szerzej uchyliła usta zaglądając do zawartości koperty - Sporo tutaj pieniędzy.
- Babcia długo musiała je zbierać, nawet nie wiem gdzie mam je schować. - przetarłam zmęczone oczy, po czym sięgnęłam po kubek parującej kawy.
- Masz już pomysł na co chciałabyś je wydać? - przesunęła w moja stronę kopertę - Gdybym miała ci doradzić to powinnaś się przeprowadzić. Tam gdzie aktualnie mieszkasz nie jest bezpiecznie.
- Nie wiem czy w ogóle chcę je wydawać, to nie wydaje się w porządku. - wcisnęłam papier do torebki.
- Babcia nie zostawiła ci ich po to żebyś je schowała, dała cie je na twoje potrzeby. - spojrzała na mnie znacząco.
- Już sama nie wiem co robić. - schowałam twarz w dłonie wzdychając.
- Nora, spójrz na mnie. - słysząc jej naglący ton odsłoniłam twarz odtrącając pojedyncze kosmyki włosów, które wymknęły mi się z kucyka. - Nie wiem co się teraz z tobą dzieje i widzę, że nie chcesz się tym ze mną podzielić. Ale to - wskazała brodą moją torebkę - to jest szansa, abyś zrobiła to na co tylko masz ochotę.
- Nic się ze mną nie dzieje. - okłamywanie mojej najlepszej przyjaciółki to jak cios poniżej pasa, widzę że patrząc na mnie nie wierzy mi. Wie kiedy coś jest nie tak i widzę smutek w jej oczach,  z mojego powodu. Ale wiem, że najlepsza dla niej będzie niewiedza.
- Myślałam nad kupnem samochodu, strasznie dużo wydaję na same bilety, a mając samochód mogłabym się łatwiej przemieszczać. - widząc błysk w jej oczach na moje słowa wiem dokładnie co się szykuje.
- Jedziemy kupić ci samochód! - klaszcze w dłonie jak zachwycone dziecko, które dostaje wymarzoną zabawkę i zrywa się z miejsca omal nie przewracając swojej kawy. To nie będzie łatwe.


*

W taki oto sposób skończyłam z używanym nissanem pulsar w białym kolorze, kiedy Chloe go zobaczyła nakłaniała mnie do czasu, aż zgodziłam się go kupić, zadowalając przy tym przysadzistego spoconego mężczyznę z komisu. 
- Ohh, w końcu. - drzwi od strony pasażera otworzyły się, a chwile potem szczupła sylwetka ulokowała się na siedzeniu zakładając ramiona za zagłówek - Przysięgam, myślałem że nogi wejdą mi w dupe jak tak dalej będę za tobą chodził.
- Wierzę, że to chodzenie za mną przyniosło ci korzyści, powinieneś mi podziękować, dzięki mnie nie masz oponki. - prychnęłam wyjeżdżając z terenu uczelni.
- Uwierz, nie mam i to nie dzięki tobie. Chcesz zobaczyć? - sięgnął za rąbek bluzy unosząc ją razem z koszulką ukazując wyrzeźbione mięśnie brzucha.
- Zakryj się! - szybko odwróciłam wzrok od jego osoby znowu skupiając się na jezdni.
- Wiem, że cię kręcę. - rozłożył się na siedzeniu, w sposób jaki to powiedział wiem, że ma teraz na ustach cwaniaki uśmieszek.
- Aż mi w głowie wiruje. - prychnęłam zatrzymując się na światłach.
- Jak dobrze umiesz prowadzić? - jego postawa się zmieniła, usiadł prosto wpatrzony we wsteczne lusterko.
- Jeśli teraz sugerujesz, że nie umiem prowadzić zaraz znajdziesz się na zewną...
- Spójrz w lusterko. Widzisz to czarne bmw? - zesztywniałam w siedzeniu patrząc na połyskujące w słońcu bmw. Widziałam je wcześniej na parkingu uczelni. Skinęłam głową.
- Kiedy tylko światła się zmienią skręć w prawo. - instruuje. Tak też zrobiłam.  
Auto nas śledzi, a widząc jak Butcher wyciąga broń wiem, że nie skończy się to dobrze.                                            

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za poślizg z rozdziałem, ale jak sami wiecie idzie koniec roku i te sprawy. 
Jeśli to czytasz proszę skomentuj, to bardzo motywuje. Jeśli nikt nie czyta tego ff to chyba nie ma sensu dalej go pisać.

2 komentarze:

  1. O ludzie pisz dalej pisz dalej ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam! Już myślałam, że nic nie dodasz... ale wiadomo oceny najważniejsze :D sama też mam dużo zaległości ;/ Rozdział cudny <3 Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń