środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 9

Nora

- Masz mi w tej chwili powiedzieć co się u licha dzieje. - Dylan ciągnie mnie korytarzami, aż znajdujemy się w małej wnęce.
- O co ci chodzi? - rzuciłam zdezorientowana.
- O to. - wyjął z kieszeni bluzy dwie czarne koperty i mi je wręczył - Kiedy przeczytałem swoją zabrałem Chloe jej, musiałem ją okłamać.
Otworzyłam jedną z kopert analizując co jest napisane na kartce w środku.

Twoja przyjaciółka kłamie, a ty nawet nie domyślasz się jak wielkie jest to kłamstwo. 

Podniosłam wzrok na przyjaciela o mało nie upuszczając kartki. Nie, to się nie może dziać, on nie może wiedzieć.
- W drugiej jest to samo, sprawdziłem. - założył ramiona na klatkę piersiową przypatrując się mi uważnie.
- To musi być jaka pomyłka lub żart. - wydukałam nadal oszołomiona tym, że ta osoba chce wciągnąć w to moich przyjaciół.
- Jeśli natychmiast nie powiesz mi co jest grane idę do Chloe i mówię jej wszystko. - syknął, ale widziałam na jego twarzy malującą się troskę.
- Ktoś robi sobie ze mnie głupie i mało śmieszne żarty. - wzruszyłam ramionami przybierając najbardziej obojętny wyraz twarzy na jaki było mnie teraz stać.
- Kłamiesz. 
- Dylan - zaczęłam spokojnie - to co się dzieje nie dotyczy ciebie, ani Chloe. To dotyczy mnie i muszę się z tym uporać sama, nie będę was w to wciągać.
- Pomogę ci, ale musisz powiedzieć mi co jest grane. - nachylił się łapiąc mnie za ramiona.
- Nie mogę, nie mogę cię w to wciągać, to za duże ryzyko. A gra rozgrywa się o ogromną stawkę. - odpowiedziałam odwracając głowę, aby nie patrzeć w jego pełne bólu oczy.
- Nie możesz radzić sobie ze wszystkim sama, musisz czasami dać sobie pomóc. Całe życie mi pomagasz, natomiast sama nie chcesz pomocy od nikogo. - wyprostował się i kręcąc głową zaczął się ode mnie oddalać.
Te słowa trafiły mnie prosto w serce, rozważałam wszystkie za i przeciw. Czy mogę mu powiedzieć? Co zrobi wtedy anonim? Dylan przecież już jest wciągnięty w grę tego psychopaty, ale czy nie narażę go na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Jeśli mu nie powiem stracę go.
- Dylan! Zaczekaj. - krzyknęłam na co odwrócił się z powrotem do mnie podchodząc.
Uniósł brwi w niemym pytaniu.
- Powiem ci. - szepnęłam spuszczając głowę.
Usiedliśmy opierając się o ścianę, przyciągnęłam kolana pod brodę, natomiast Dylan wyprostował swoje długie nogi i czekał cierpliwie aż uporządkuje myśli. Opowiedziałam mu wszystko, pomijając szczegół tego, że prześladowcy zależy na mojej śmierci, co oświadczył mi przy ostatnim spotkaniu. Na twarzy przyjaciela po kolei pojawiały się rożne emocje - zaskoczenie, troska, ból, a na końcu czysta złość.
- Musisz iść z tym na policję. - skoczył na równe nogi nerwowo się przechadzając i uciskając skronie.
- Wiesz przecież, że nie mogę, nie mogę zaryzykować, a ten ktoś doskonale wie, że tego nie zrobię. - pokręciłam zrezygnowana głową.
- Będziesz spała od dzisiaj u mnie. - stanął w miejscu z wyrazem determinacji na twarzy.
- Dam mu tym satysfakcję.
- Nora, ta osoba była w twoim mieszkaniu. - wycedził przez zęby - Nie wiemy jak, ale ma do niego dostęp.
- Gdyby chciał zrobić mi krzywdę, zrobiły to ostatnim razem, wyraźnie dał mi do zrozumienia, że gra ze mną w jakąś chorą grę.
- Musimy powiedzieć Chloe, musi mieć się na baczności. - w frustracji przeciągnął dłonią po i tak zmierzwionych już włosach.
- Nie! - krzyknęłam również wstając - Nie możesz jej nic powiedzieć, ryzykuję mówiąc o tym tobie, nie mogę stąpać po tak cienkim lodzie. Chloe sobie z tym nie poradzi.
- W takim razie co chcesz zrobić, jaki masz plan?
- Muszę czekać na dalsze poczynania tej osoby, nie wiemy o niej nic, nie mamy wyboru jak tylko czekać. Nie martw się, nie jestem tak bezbronna jak ci się wydaje.
- Niby jak się obronisz?
- Po pierwsze babcia wysyłała mnie na lekcje samoobrony do domu kultury żebym mogła się wyładować w inny sposób niż wlewać w siebie alkohol w twoim towarzystwie, a po drugie - przerwałam nie będąc pewna jak chłopak zareaguje na tą wiadomość - mam w mieszkaniu broń.
Dylan wytrzeszczył na mnie oczy otwierając usta w zdumieniu.
- Skąd? - zapytał kiedy szok minął.
- Mieszkając w takiej dzielnicy muszę mieć się czym bronić, musiałam się bardzo postarać żeby ją zdobyć. Nie martw się, nie używałam jej jeszcze, ale poszłam parę razy na strzelnice.
Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, nawet nie wiedziałam, że jest to możliwe.
- Czy ja cię aby na pewno znam? - sapnął wypuszczając powietrze ze świstem.
- Znasz. - zaśmiałam się kręcąc głową - Tylko nie z tej strony kiedy muszę chronić osoby mi bliskie. A uwierz, lepiej się wtedy do mnie nie zbliżać.
Uśmiechnął się przyciągając mnie do siebie.
- Po tylu latach nadal potrafisz mnie zaskoczyć. - szepnął w moje włosy.


*

Zadzwonił do ciebie? 

Mały świstek papieru znalazł się na moim notatniku podczas kiedy pani Richardson prowadzi swój wykład.

Tak. 

Odpisuję i podaję kartkę Chloe która siedzi zaraz obok mnie.

Zaprosił cię na randkę? 

Można tak powiedzieć. Umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie wieczorem. 

Jeśli spróbuję cie znowu pocałować, a ty mu na to nie pozwolisz, przysięgam, że uduszę cię własnymi rękoma. 

Zachichotałam już nie odpisując i skupiając się na wykładzie.




*

- Gdzie mnie zabierasz? - pytam kiedy samochód rusza.
- Zaraz sama się przekonasz. - uśmiechnął się i zaczął bębnić palcami w kierownice w rytm wydobywającej się z głośników piosenki.
- Nienawidzę niespodzianek.

15 minut później range rover zaparkował przed ogromnym lodowiskiem, ludzie jeździli śmiejąc się i wywracając. Niektórzy usiedli obok i przypatrując się ciemnemu niebu nad ich głowami. Wokół lodowiska pozawieszane były lampki, a z głośników porozmieszczanych na słupach wydobywała się muzyka. Westchnęłam z zachwytu rozglądając się dookoła.
- To jest pięknie. - odwróciłam się do bruneta który stał za mną przypatrując się mi.
- Cieszę się, że ci się podoba. - kiedy jego ręka znalazła się na moich plecach ciało przeszył mi dreszcz.
Gdy wypożyczyliśmy łyżwy usiedliśmy na jednej z pobliskich ławek, aby je założyć. Chwile potem znajdowaliśmy się już na lodzie.
- Dawno tego nie robiłam. - powiedziałam przypominając sobie kiedy ostatnio byłam na łyżwach, dzień przed wypadkiem. Szybko wyrzuciłam te myśli z głowy.
- Pomogę ci. - uśmiechną się szeroko i złapał mnie za rękę.
Kiedy jego gorąca dłoń splata się z moją - zimną, kolejny dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie. Jego dotyk sprawia, że rozpływam się w sobie. Patrzę jak precyzyjnie porusza się na lodzie ciągnąc mnie za sobą. Zaczyna się ze mnie śmiać kiedy od twardego lądowania dzielą mnie tylko jego ramiona owinięte wokół mojej talii. Świat zniknął, muzyka cichnie i zostajemy tylko my dwoje. Patrzę w jego karmelowe tęczówki i mam ochotę zatopić się w nich cała. Umacnia uścisk przyciągając mnie bliżej siebie, stoimy na środku lodowiska nie zważają na to czy komuś może to przeszkadzać. Justin nachyla się w moją stronę, a kiedy jego wargi dotykają moich między nami przechodzi przeładowanie elektryczne. Jego pocałunek jest delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla, a wargi nadzwyczaj miękkie. Smakuje czekoladą z nutką cynamonu i kiedy się odsuwa pozostaje tylko niewyjaśniona pustka, więc oplatam jego szyję przyciągając go znowu do siebie i wpijam się w jego różowe usta, pocałunek ten jest głębszy i mocniejszy od poprzedniego, pełen pożądania. Nasze wargi poruszają się zsynchronizowane i pasują do siebie idealnie, zupełnie jakby były dla siebie stworzone. Kiedy braknie nam powietrza odsuwamy się od siebie ciężko oddychając, brunet opiera swoje czoło o moje, a ja czuję zapach jego perfumy. Nagle oboje tracimy równowagę i lądujemy na lodzie zanosząc się głośnym śmiechem. Przysięgam, że tak chwila była jedną z najlepszych w moim życiu i przez długi czas jej nie zapomnę.

Po skończonej jeździe Justin kupił nam gorącą czekoladę i zaproponował spacer po parku. Idziemy zaśnieżonymi ścieżkami, żółte światło lamp oświetla nam drogę, a płatki śniegu wirują w powietrzu. Rozmawiamy o wszystkim i niczym, co chwilę wybuchając śmiechem. Dowiedziałam się, że Adam to jego brat, ale przyrodni i że chodzimy na tą samą uczelnię. Wydawał mi się znajomy kiedy pierwszy raz go spotkałam, mogłam widzieć go gdzieś na korytarzu. Kiedy dopiliśmy naszą czekoladę postanowiliśmy wracać, bo robi się coraz później. Zaczęłam szorować moje zmarznięte dłonie, aby je trochę ogrzać, kiedy on złapał mnie za nie i uniósł do swoich ust delikatnie chuchając, po czym złapał mnie za jedną i splótł nasze palce razem wsadzając je do kieszeni swojej kurtki. Zarumieniłam się i ruszyłam za nim do samochodu.
- Masz może ochotę na coś do jedzenia? Mogę pokazać ci jak świetnym kucharzem jestem. - spojrzał na mnie odrywając wzrok od drogi przed nami.
- Pewnie. Czemu nie. - odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie.
Droga do jego domu minęła szybko, a kiedy czarna kuta brama otwierała się przed nami zaparło mi dech w piersiach. Dom jest ogromny, nowoczesna, dwupiętrowa konstrukcja została wzniesiona na klifie. Za nim słychać fale obijające się o brzeg. Ściana górnego piętra wychodząca na ocean była cała przeszklona. Jadąc przez podjazd rozglądałam się na boki patrząc na trawnik pokryty śniegiem. Justin wjechał do podziemnego garażu, a kiedy zgasił silnik wyszedł i otworzył mi drzwi. Poprowadził mnie schodami na górę gdzie trafiliśmy do przestronnego salonu. Biel kontrastowała z czarnymi dodatkami. Czarna skórzana kanapa stała obok okna wychodzącego na ocean, a płaski telewizor wisiał naprzeciwko niej. Na ścianach wisiały obrazy nieznanych mi artystów, a mahoniowy stół zapełniony był różnymi notatkami. Po prawej stronie od kanapy był kominek. Połączona z salonem kuchnia była większa niż moje mieszkanie, meble kuchenne były nieskazitelnie czyste, jakby nikt nie używał ich od wieków. Granitowa wysepka była ulokowana na jej środku.
- Chodź do kuchni. - skinął abym poszła za nim jak też zrobiłam.
- Cudownie tutaj. - powiedziałam usadawiając się na jednym z barowych stołków przy wysepce.
- Yhym. - brunet pochylał się do lodówki wyjmując potrzebne składniki do przyrządzenia kolacji. - Masz ochotę na kurczaka z warzywami?
- Chętnie, umiesz go zrobić?
- Tak. - porozkładał składniki i wszystkie potrzebne rzeczy przede mną po czym myjąc ręce zabrał się do roboty. - Opowiedz mi coś o sobie.
Czułam jak coś ściska mnie w brzuchu.
- Co chciałbyś wiedzieć? - zapytałam siląc się na uśmiech.
- Gdzie mieszkają twoi rodzice?
Nie ma sensu kłamać, nie winie go za to, że pyta. Sama jestem ciekawa jego rodziny.
- Pochodzę z Portland. - odpowiedziałam zdawkowo.
- Oh, to tylko niecałe 3 godziny od Seattle. Napijesz się czego? - podniósł głowę znad stolnicy. 
- Sok pomarańczowy, jeśli masz. - patrzyłam jak schyla się do lodówki po czym wyjmuje z niej karton soku - A ty? Skąd pochodzisz? 
- Stąd. - postawił przede mną szklankę napełnioną napojem po czym wrócił do swojej poprzedniej czynności. 
- Mieszkasz sam? - upiłam mały łyk przyglądając się mu. 
- Z Adamem. Twoi rodzice nadal mieszkają w Portland?
- Można tak powiedzieć, zginęli w wypadku kiedy miałam 12 lat. - w końcu to powiedziałam. 
Justin przerwał krojenie warzyw i spojrzał na mnie z wyrazem współczucia w oczach. 
- Przykro mi. - powiedział mocniej zaciskając rękę na nożu. 
Kiwnęłam głową nie ufając teraz swojemu głosowi, widocznie zauważył to, bo szybko postanowił zmienić temat, za co jestem mu wdzięczna. 
- A co z twoimi rodzicami? - nóż zwisał w powietrzu, a on nadal wpatrywał się w stolnice, powoli podniósł na mnie wzrok.
- Ojciec ma firmę i ciągle się przemieszcza, a matka... odeszła gdy byłem mały. - spuścił wzrok wracając do krojenia w co wkładał więcej siły niż było trzeba. 
- Przykro mi. - naprawdę mu współczułam, moja mama była najwspanialszą osobą na świecie i chociaż jej już nie ma na tym świecie, dobre wspomnienia zawsze ze mną zostaną, natomiast Justin nie ma nic. 
- Nie powinno. - w jego głosie można usłyszeć gorycz kiedy przesypywał składniki do miski.
Chwilę potem postawił przede mną talerz z jedzeniem, westchnęłam kiedy wzięłam pierwszy kęs.
- Jakie to dobre. Gdzie nauczyłeś się tak gotować? 
- Sam, musiałem się szybko usamodzielnić. - również wziął się za przeżuwanie jedzenia. 
Potaknęłam nie wypytując o szczegóły. 

Kiedy skończyliśmy zmywać rozsiedliśmy się na kanapie, podwinęłam rękawy swetra, bo jak na te porę roku w domu Justina było strasznie ciepło. 
- Ładna bransoletka. - zerknął na moją rękę gdzie widniała gruba złota ozdoba. 
- Dziękuję, została mi po mamie. - szybko schowałam rękę poza zasięgiem jego wzroku, aby nie mógł zauważyć co znajduje się pod biżuterią. Ozdoba ciągle znajduje się na mojej ręce od czasu kiedy postanowiłam popełnić samobójstwo, jest na tyle gruba, że zakrywa bliznę.
- Powinienem odwieść cię już do domu.- jego wzrok padł na zegarek który wskazywał, że tylko parę minut zostało do północy.
- Tak, chyba tak. 

Machając Justinowi na pożegnanie skierowałam się do drzwi wejściowych mojej kamienicy. Chwilę potem usłyszałam szczęk drzwi i poczułam ręce obejmujące mnie w pasie. Obróciłam się zaskoczona, a kiedy napotkałam wzrok Justina serce stanęło mi na parę sekund, po czym zaczęło bić jakbym przebiegła maraton. Nachylił się przyciskając swoje wargi do moich, oplotłam rękoma jego szyję ciągnąc delikatnie za włosy na karku. Można by powiedzieć, że całowaliśmy się przez całą wieczność nim oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam w jego oczy oświetlone blaskiem latarni kiedy przeszywał mnie swoim spojrzeniem, zupełnie jakby chciał zobaczyć moją duszę. Gdy niechętnie się odsunęłam obserwował każdy mój ruch, po czym otrząsając się z zamyślenia uśmiechnął delikatnie. 
- Do zobaczenia. - to były jego ostatnie słowa kiedy odwrócił się i odszedł w stronę samochodu, chwile potem tylne światła jego samochodu zniknęły w mroku. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z okazji świąt życzę wam wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń, spotkania idoli i czego tylko sobie wymarzycie. Spędźcie ten czas najlepiej jak potraficie. 
A ten rozdział to taki mały prezent dla was ode mnie. Mam nadzieję, ze wam się spodobał. 
Pierwszy pocałunek Justin i Nory! W końcu się doczekaliście :D 


4 komentarze:

  1. Awwwww... to było słodkie :) Dziękuje i życze Ci dużo zdrowia, szczęścia, uśmiechu i spełnienia marzeń :) żebyś nadal pisała to świetne opowiadanie, DUŻO WENY! I oczywiście udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Mogłabyś wyłączuć weryfikacje obrazkową? To troche uciążliwe ;/

      Usuń
    2. Aww, dziękuje bardzo. Pewnie, już wyłączyłam :)

      Usuń
  2. Świetny blog! Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń