wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 10

Nora 

Był wieczór kiedy wyszłam z pracy, na wpół roztopiony śnieg utworzył błotniste kałuże, ale oprócz tego, że wiał wiatr pogoda była znośna. Owinęłam się mocniej płaszczem chroniąc przed zimnymi podmuchami. Mijałam jeden z pobliskich sklepów kiedy poczułam mocne szarpnięcie, a zaraz potem byłam przyparta do ceglanej ściany.
- Nie uważasz, że taka ślicznotka jak ty nie powinna chodzić samotnie o tej porze? - od mężczyzny łatwo było wyczuć woń alkoholu - Złe posunięcie, oj bardzo złe. - zaczepił zębami o płatek mojego ucha.
- Puść mnie. - próbowałam się wyrwać, dzięki czemu jeszcze bardziej zacieśnił swój uścisk przygniatając mnie swoim ciałem, nie miałam pola do manewru.
- Skoro już cię złapałem nie uważasz, ze zrobiłbym głupio gdyby cię wypuścił? - sapnął przysuwając się jeszcze bliżej mnie.
- Chyba powiedziała żebyś ją puścił. - zza pleców mężczyzny dobiegło warknięcie.
- A ty co? Bohater uciśnionych? - prychnął nawet się nie odwracając - Zajmij się sobą dzieciaku.
- Chyba się nie zrozumieliśmy, ja nie prosiłem. - ktoś syknął, a chwilę potem z dużą siłą odepchnął oprawcę ode mnie.
- Ty - mężczyzna splunął - szczeniaku.
- Jeśli nie chcesz aby twoje jaja służyły mi za dywan radzę abyś jak najszybciej się stąd ulotnił. - chłopak zaśmiał się ponuro patrząc na lekko zataczającego się człowieka.
- Nie będziesz mi rozkazywał. - ruszył na o wiele młodszego chłopaka.
Ten drugi był szybszy i kiedy tylko mężczyzna się zbliżył zamachnął się trafiając go w szczękę, a kiedy ten stracił równowagę złapał go za kark i uderzył o ścianę obok mnie. Facet leżał przyciskając dłonie do zakrwawionego nosa, zdecydowanie jest złamany.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - chłopak ukucnął obok niego z błyskiem w oku.
Kiedy nieznajomy podniósł się do pozycji pionowej mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Od stóp do głowy miał na sobie czerń, kaptur na głowie zasłaniał włosy, a czarna bandana puszczona luźno od oczu po szyję falowała na wietrze. W słabym blasku latarni dostrzegłam tylko błękit jego oczu, jeszcze nigdy nie widziałam u nikogo takiego odcienia.
- Lepiej już stąd idź. - zwrócił wręcz turkusowe tęczówki na mnie - Jak widzisz - wskazał na powalonego alkoholika - nie jest tutaj bezpiecznie o tej porze.
- Ja - tylko to udało mi się powiedzieć, bo ten już odwrócił się do mnie plecami i zniknął za zakrętem.


*

Błękitne oczy nieznajomego prześladowały mnie przez następne dni. Kim był ten chłopak? Jak się tam znalazł? Dlaczego postanowił mnie uratować? Pytania kłębiły się w mojej głowie doprowadzając mnie do fizycznego bólu głowy. Chodziłam nieobecna i coraz bardziej wycieńczona nowymi obowiązkami. Kiedy po zmianie dostawałam się do łóżka padałam na nie od razu zapadając w sen i przysięgam w takim stanie nie obudziłby mnie nawet meteor uderzający w Ziemię.
- Wyglądasz okropnie. Mówiłam ci to już? - Chloe terkotała mi nad głową, dosłownie - moja głowa leży na blacie stolika, a ja staram się chodź trochę odpocząć przed pracą.
- Przez ostatnią minutę usłyszałam to już z 15 razy. - mruknęłam przymykając oczy ze zmęczenia.
- Usłyszysz to jeszcze milion razy jeśli nie pozwolisz sobie pomóc. - prychnęła i podciągnęła mnie do pozycji pionowej aby na mnie spojrzeć.
- Jutro mam wolne jeśli cię to pocieszy. - strąciłam jej rękę i z powrotem oparłam się czołem o stolik. - Uprzedzam, że nikt się do mnie nie dodzwoni, ani nie wejdzie do mieszkania. - no może z wyjątkiem tego psychopaty, ale to pozostawiłam dla siebie - Będę spała cały dzień i noc.
- A w to akurat szczerze wątpię. 
- A to niby czemu? - uniosłam głowę do góry aby móc spojrzeć na Chloe.
- Justin cię szukał. - wspomniałam już, że zmusiła mnie, aby ich sobie przedstawiła?
- Dlaczego od razu zakładasz, że mnie gdzieś zaprosi? - zmrużyłam oczy przyglądając się przyjaciółce.
- Możliwe, że go trochę przycisnęłam. - uśmiechnęła się szeroko przeczesując swoje rude loki.
- Chloe. - jęknęłam uderzając głową w blat.


- W końcu cię znalazłem, szukałem cię cały dzień. - szłam właśnie do biblioteki mając nadzieję, że nikt nie zauważy mojego zniknięcia, a ja w spokoju będę mogła pospać minutkę, może dwie.
Spojrzałam przez ramie bruneta, Chloe stała parę metrów od nas szeroko się uśmiechając i trzymając dwa kciuki w górze, przewróciłam na nią oczami i z powrotem spojrzałam na bruneta.
- To coś ważnego? - uśmiechnęłam się próbując ukryć zmęczenie.
- Pomyślałem, że mogłabyś jutro do mnie wpaść. - wzruszył ramionami wpychając ręce w kieszenie spodni.
- Ja.. uhh... pewnie, czemu nie.

*

- Masz ochotę na coś jeszcze? - Justin zapytał siadając i stawiając na swoich kolanach popcorn.
- Nie, popcorn w zupełności wystarczy. - uśmiechnęłam się biorąc trochę przysmaku.
Brunet włączył film, a ja oparłam się wygodniej o skórzane oparcie kanapy. Przez przeszkloną ścianę widziałam szalejącą śnieżycę na zewnątrz, przez płatki śniegu nie dało się niczego dostrzec, wirowały i znikały z pola widzenia, a na ich miejscu pojawiały się nowe. W połowie filmu poczułam jak powieki same mi się zamykają ze zmęczenia, ciepło w domu nie pomagało z przezwyciężeniem senności.
- Nora. Film się już skończył. - ciepły oddech Justina owiał mi ucho.
Zamrugałam parę razy żeby nabrać ostrości. Usnęłam? Na to wygląda, bo nie przypominam sobie żebym leżała na klatce piersiowej bruneta. Szybko usiadłam przecierając oczy.
- Przepraszam.
- Nie masz za co, też mało brakowało, a bym zasnął. - uśmiechnął się i sięgnął po pilota przełączając kanał.
Na ekranie pojawiła się młoda blondynka.

Śnieżyca która zaskoczyła mieszkańców Seattle zasypała wszystkie drogi, prosimy aby bez konieczności nie wychodzić z domów, drogi zostaną odgarnięte rano. 

Jęknęłam.
- Aż tak źle ci ze mną? - Justin uśmiechał się do mnie znad uniesionych brwi.
- Co? Nie! - zaprzeczyłam potrząsając głową - Po prostu zima mogłaby już dobiec końca.
- Mnie nie przeszkadza skoro dzięki niej mogę pobyć z tobą dłużej. - wstał z siedziska - Głodna?
- Zawsze. - odpowiedziałam rumieniąc się na jego wcześniejsze słowa.


- Będziesz spała u mnie, a ja prześpię się w pokoju Adama, utknął u znajomego. - brunet łapiąc mnie za rękę poprowadził schodami na górę - Dam ci swoją koszulkę aby było ci wygodnie spać, ręczniki są pod umywalką w łazience, a dodatkowe szczoteczki w szufladzie.
Szliśmy korytarzem mijając po drodze parę zamkniętych drzwi, kiedy dotarliśmy do końca Justin pchnął drewniane drzwi i wprowadził mnie do środka. Przez przeszklone ściany widziałam śnieżycę na zewnątrz, gdyby nie padał śnieg miałabym widok na wodą obijającą się o brzeg. W rogu pokoju stało ogromne łóżko które mogłoby pomieścić z cztery osoby, czarna satynowa pościel była idealnie pościelona, czarne biurko pasowało do ram łóżka, tak samo jak ogromna szafa. Pokój wygląda jak jeden z najdroższych apartamentów.
- Łał - tylko tyle powiedziałam aby określić pokój.
Brunet tylko się zaśmiał i ruszył w przeciwną stronę pokoju.
- Tutaj jest łazienka - zaprezentował otwierając drzwi do innego pomieszczenia którego nie zauważyłam wcześniej. - A tutaj - przeszedł do szafy otwierając jedną z szuflad - mam dla ciebie koszulkę. - zamachał szarym materiałem po czym rzucił ją w moją stronę.
- Dziękuje. - materiał w moich dłoniach był miękki i o rany, pachnie nim.
- Odśwież się, jakby coś jestem na końcu korytarza, pierwsze drzwi po prawej. - uśmiechnął się po czym odwrócił i wyszedł.
Nie siedziałam długo po prysznicem, a kiedy tylko z niego wyszłam osuszyłam ciało i nałożyłam koszulkę Justina. Sięgała mi do połowy uda i powiem to jeszcze raz - pachniała świetnie. Kiedy wyszłam z łazienki podreptałam do łóżka i położyłam się na nim. Było miękkie i wygodne. Szybko zapadłam w sen wtulona w jedną z poduszek Justina.


Przetarłam oczu tłumiąc ziewnięcie, do pokoju wdzierały się promienie słońca. Wyczołgałam się spod ciepłej kołdry i poczłapałam do łazienki, w jednej z szuflad tak jak mówił Justin znalazłam szczoteczkę do zębów. Kiedy trochę się ogarnęłam i rozczesałam włosy szczotką którą miałam w torebce, uchyliłam drzwi od sypialni wystawiając za nie głowę, w domu panowała cisza. Justin musiał jeszcze spać, do głowy wpadła mi pewna myśl. Cicho zamknęłam za sobą drzwi i równie cicho przeszłam obok pokoju w którym miał spać brunet. Chwilę potem weszłam do kuchni zaczynając poszukiwania składników potrzebnych do zrobienia naleśników. Kiedy znalazłam - co mi przyszło z wielkim trudem w tak wielkiej kuchni - potrzebne składniki i wyłożyłam je na blacie zauważyłam radio, nie mogłam się powstrzymać aby go nie włączyć. Z głośników zadudniła piosenka MC Hammera, którą tak doskonale znałam, u can't touch this. Zaczęłam kręcić biodrami w rytm muzyki w międzyczasie przykładając łyżkę do ust za prowizoryczny mikrofon i śpiewać.

My-my-my-my music hits me so hard makes me say oh my Lord
Thank you for blessing me with a mind to rhyme and to hype beat
That's good when you know you're down
A superbowl homeboy from Oaktown
And I'm known as such
And this is a beat uh u can't touch*

Wokalista śpiewał, a ja razem z nim kiedy mieszałam składniki, a po chwili kiedy przewracałam je na patelni. Zza moich pleców dobiegł mnie śmiech. Zatrzymałam się z tekstem zamarłym na ustach, obróciłam się na piętach napotykając rozbawiony wzrok szatyna. 
- Nie, nie, nie, proszę nie kończ! - pomachał rękoma w wyrazie protestu. 
- Koncert właśnie dobiegł końca. - pokręciłam również rozbawiona głową kłaniając się - Teraz śniadanie. - wskazałam na stołek barowy, a kiedy brunet usiadł postawiłam przed nim talerz pełen naleśników polanych syropem klonowym. - Smacznego. - również usiadłam z moją porcją. 
- Boże, jakie to pyszne. - zamruczał - Niech śnieżyce częściej sprawiają, że zostajesz na noc. 
Już miałam odpowiedzieć kiedy telefon zawibrował na blacie. Wzięłam urządzenie do ręki i po odblokowaniu przeczytałam wiadomość. 

Ciesz się póki możesz, twoje szczęście nie potrwa długo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


1 komentarz:

  1. A było tak słodko <3 ale co to za rozdział bez sms od prześladowcy, który wszystko psuje? Hahaha, jestem ciekawa kto wysyła jej te sms... i jak to wygląda z perspektywy Justina ;0 Czekam na nowy! Udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Ily ;*

    OdpowiedzUsuń