niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 16

Nora 

Deszcz bębni o parapet, krople wody spływają po oknach tocząc powolny wyścig. Trzymam w dłoniach kubek, który parzy skórę, jednak w tej chwili mało mnie to obchodzi. Gorąca ciecz obija się o ścianki kubka, kiedy odstawiam go na stolik i wstaję z wygodnego miejsca na kanapie. Walenie do drzwi nie ustaje nawet, kiedy krzyczę, że zaraz otworzę. Zdążyłam tylko przekręcić zamek, a chłopak już stał przede mną łapiąc za ramiona. Krople wody spływały od linii jego włosów, aż do szyi po czym znikały pod koszulką.
- Nie możesz mi tego robić! - krzyknął, a żyły na jego szyi pogrubiały - Umarłem wczoraj z pięćdziesiąt razy nie wiedząc co się z tobą dzieje!
- Dylan...
- Nie! - puścił moje ramiona - Mogłaś zadzwonić, zrobić cokolwiek żeby dać mi znak życia, Nora! Byłem w swoim mieszkaniu, wiesz co tam znalazłem? Zaschniętą krew! Myślałem, że ten psychopata zabił cię i wywlókł z mieszkania! - przejechał dłońmi po mokrych włosach - Myślałem, że ty... że ty...
Nie dałam mu dokończyć, objęłam go z wszystkich sił szepcząc, że nic mi nie jest, że wszystko ze mną w porządku. Owinął ramiona wokół mojej sylwetki przyciskając mnie do siebie mocniej, ręce trochę mu się trzęsły, kiedy przesuwał nimi po moich plecach.
- Przepraszam, nigdy nie chciałam cię przestraszyć, to był zagmatwany dzień i ja po prostu... po prostu wypadło mi to z głowy. - zaciągnęłam się jego zapachem zmieszanym z deszczem.
- Myślałem, że zwariuje. - szepnął kładąc podbródek na czubku mojej głowy - Nigdy, nigdy więcej tego nie rób.
- Nigdy, przysięgam.


*

Ten dzień spędziłam z Dylanem, pogoda na dworze nie zapraszała, aby wyjść. Cały dzień spędziliśmy pijąc gorące kakao i oglądając filmy w telewizji. Opowiedziałam mu co się wydarzyło, jednak oszczędziłam mu niektórych momentów, widziałam kiedy zaciskał szczękę i jak napinały się jego mięśnie, nienawidziłam oglądać go w takim stanie, a najgorsze jest to, że to moja wina, to przeze mnie został wciągnięty w to całe błoto i to po nos.
Koło północy pożegnałam się z brunetem i po wzięciu prysznica położyłam do łóżka. Sen nie przychodził, ciągłe myśli taranowały mi głowę, że niemal czułam fizyczny ból. Nigdy nikogo nie chciałam w to wciągać, chciałam chronić ludzi, których kocham, ale wszystkich w pobliżu mnie spotyka coś złego, jestem jak tykająca bomba, która tylko czeka żeby wybuchnąć i pochłonąć wszystko w pobliżu. Jedyna namiastka życia jaka mi została to studia, które chcę ukończyć, końcowe egzaminy zbliżają się wielkimi krokami, a ja postanowiłam, że zdam je najlepiej jak tylko mogę i kiedy ten horror się skończy znajdę dobrze płatną pracę, aby zapewnić babci jak najlepszy byt i zabrać z domu spokojnej starości. Ostatnio mam coraz mniej czasu żeby ją odwiedzać, ale też nie chcę żeby ten psychopata wziął ją na celownik.
Szarpnęłam kołdrę i skopałam ją pod nogi, zimne powietrze owiało moją odkrytą skórę i sprawiło, że pojawiła się na niej gęsia skórka. W mieszkaniu było zimno, zimniej niż zazwyczaj jest w nocy. Usiadłam prosto nasłuchując czegokolwiek podejrzanego, cisza. Postawiłam nogi na panelach i wstając owinęłam się ramionami pocierając o nie, aby je rozgrzać. Przeciąg w domu sprawił, że wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły dreszcze. Sięgnęłam po bluzę przerzuconą przez zagłówek łóżka i włożyłam ją przez głowę. Nadal mam na sobie krótkie spodenki i bose stopy, ale jest mi trochę cieplej dzięki niej. Coś przerwało cisze, jak gdyby ktoś rzucał kamykiem w okno. Chwila ciszy, a później znowu ten dźwięk. Wyciągnęłam spod materaca broń i odbezpieczyłam ją. Trzymając przed sobą poruszałam się po mieszkaniu zapalając po drodze światła. Pusto, a dźwięk nie ustawał. Zgasiłam światło w sypialni i poruszając się pod ścianą podeszłam do okna, delikatnie odchyliłam firankę i o mało nie krzyknęłam, zacisnęłam szczękę i czytałam po kolei każde słowo napisane na szybie okna.

TWOJA KOLEJ NADCHODZI NORO GREY, NASTĘPNYM RAZEM NIE BĘDZIE TO KREW PTAKA, A TWOJA

Na parapecie leży ptak z rozpostartymi skrzydłami, tyle tylko, że te skrzydła nie są przytwierdzone do ciała zwierzęcia, nic nie jest przytwierdzone tam gdzie powinno, cały ptak jest poćwiartowany. Krew ścieka z parapetu i skapuje na schody pożarowe, obok niego leży kartka całkowicie przemoknięta szkarłatną cieczą

TAK JAK TEN PTAK, DALEKO NIE POFRUNIESZ 

Dłużej nie mogąc patrzeć na ten widok unoszę wzrok i napotyka jego sylwetkę. Stoi w ciemności z rękoma w kieszeniach i patrzy na mnie, kiedy tylko widzi, że ja również go obserwuję macha mi, a chwile potem wyciąga telefon z drugiej kieszeni i wystukuje wiadomość. Telefon brzęczy na szafce nocnej, a ja trzęsącymi się rękoma podnoszę go i odczytuję wiadomość.

Jak podoba ci się mój prezent? Mam jeszcze jeden.  

Otwieram załącznik i na moim ekranie wyświetla się zdjęcie. Dwie zakapturzone postacie przekazują sobie coś z dłoni do dłoni, zdjęcie nie jest na tyle wyraźne żebym mogła stwierdzić co to. Jedno wiem na pewno - chłopak, który patrzy w aparat to Justin.


Teraz pytanie do ciebie Nora, czy na pewno wiesz kim on jest? 


*

Postanowiłam nic nie mówić Justinowi o zajściu w nocy, ufam mu, ale wiem jednak, że coś przede mną ukrywa. Jeszcze nie wiem jak, ale to z niego wyciągnę. Chcę tylko tego, żeby był ze mną szczery, nie będę osądzać go o rzeczy, które zrobił w przeszłości, sama nie jestem dumna ze swoich.
Ostatnie zajęcia dobiegły końca, ludzie zaczęli kierować się w stronę wyjścia z uczelni, Dylan i Chloe kończą dzisiaj później niż ja. Pogoda od paru dni się nie zmienia, niebo jest szare i bez przerwy pada deszcz. Nasuwając kaptur kurtki na głowę zaczęłam kierować się w stronę mieszkania, dzisiaj mam zamiar pouczyć się do nadchodzących egzaminów, mam dzisiaj wolne w pracy więc wolę nie marnować tych godzin na coś mało pożytecznego. Mijałam właśnie małą kawiarenkę z której zapach kawy unosił się w powietrzu za każdym razem, gdy ktoś otwierał drzwi i wychodził na zewnątrz, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Zmarszczyłam brwi na widok nieznanego numeru po czym kliknęłam odbierz i przycisnęłam aparat do ucha.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panią Norą Grey? - głos w słuchawce mówił zwykłym, znudzonym, protekcjonalnym głosem.
- Tak, o co chodzi? - naciągnęłam materiał kaptura mocniej przyspieszając kroku, bo deszcz stawał się coraz bardziej natarczywy.
- Chodzi o Pani babcię, została przywieziona do naszego szpitala... - stanęłam na środku chodnika napotykając spojrzenia rozwścieczonych przechodniów, kobieta dalej mówiła do słuchawki, a moje serce zwolniło po czym zaczęło galopować jak szalone.
- W którym szpitalu leży?
Po otrzymaniu numeru zaczęłam biec nie patrząc na to, że kaptur spadł mi z głowy i przemokłam całkowicie, biegłam tak długo aż nie mogłam oddychać. Po wydawało mi się wieczności dotarłam do szpitala. Wbiegłam do recepcji ledwo wyhamowując na śliskiej podłodze otrzymując zdezorientowane spojrzenie młodej dziewczyny siedzącej za ladą.
- Niedawno przywieziona tu moją babcię, Grace Grey. W której sali leży? - wciągałam desperacko tlen łapiąc za brzeg kontuaru z taką siłą, że knykcie mi pobielały.
- A pani jest? - wydęła czerwone usta skubiąc paznokcie w tym samym kolorze.
- Nora Grey, wnuczka. - cedziłam przez zęby coraz bardziej zdenerwowana jej nonszalancją i obojętnością.
Wystukała coś na klawiaturze po czym z powrotem podniosła na mnie wzrok.
- Sala 129. - coś błysnęło w jej oczach, ale nie miałam ochoty się nad tym zastanawiać.
Szybkim krokiem przemierzałam korytarze w poszukiwaniu sali 129. Po paru minutach włóczenia się znalazłam się pod właściwą salą. Drżącymi rękoma nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Babcia w szpitalnej koszuli leży na łóżku pogrążona we śnie, jej ciało wydaje się być takie kruche jakby w każdej chwili mogło rozpaść się na tysiące kawałeczków, postanowiłam dać jej jeszcze chwile odpocząć i iść poszukać lekarza. Znalazłam go kiedy wychodził z sąsiedniej sali.
- Dzień dobry, nazywam się Nora Grey, jestem wnuczką pacjentki leżącej w sali 129, czy mógłby mi Pan udzielić informacji o stanie zdrowia mojej babci? - starszy mężczyzna zmarszczył brwi przyglądając się mojej przemokniętej sylwetce po czym skinął w stronę swojego gabinetu.
Stanęłam obok burka nie chcąc zmoczyć skórzanego krzesła.
- Proszę usiąść. - wskazał na krzesło.
- Nie dziękuję, postoję. - uniosłam lekko kąciki ust, w tej chwili tylko na to było mnie stać.
- W porządku - nie naciskał splatając ręce na mahoniowym burku - Pani babcia miała zawał, udało nam się uzyskać stabilny stan, jednak boję się, że może nie potrwać on długo, to był silny atak, na krótką chwilę serce się zatrzymało.
- Chce Pan powiedzieć, że jest możliwość nawrotu? - gula w gardle zaczęła rosnąć do wielkich rozmiarów, ledwo wyduszałam słowa - Może tego nie przeżyć?
- Niestety, tak. - westchnął i potarł zmęczoną twarz - Przykro mi.
Skinęłam głową, tylko na tyle było mnie teraz stać, nie ufam na tyle swojemu głosowi, żeby powiedzieć cokolwiek powiedzieć. Wyszłam z gabinetu lekarza kierując się w stronę sali babci. Muszę być silna, muszę być silna dla niej. Cicho weszłam do sali, babcia już nie śpi, patrzy w okno na padający deszcz.
- Cześć babciu. - zamknęłam drzwi podchodząc do jej łóżka i przysuwając sobie krzesło - Jak się czujesz?
Jej dotąd pełne życia tęczówki, teraz są matowe i zmęczone, ręka za którą ją złapałam nienaturalnie zimna, więc zaczęłam ją rozgrzewać swoimi własnymi.
- Nora, dziecko. Jesteś cała mokra. Przeziębisz się. - grymas zmartwienia na jej twarzy sprawił, że coraz trudniej było mi utrzymać spokojny wyraz twarzy.
- Nic mi nie będzie. - ścisnęłam jej rękę, a drugą odgarnęłam sklejone kosmyki włosów z twarzy.
- Ja wiem kochanie, wiem. Jesteś silną młodą kobietą. - znaczenie jej słów miało dwuznaczny ton, tak jakby nie mówiła tylko o stanie mojego zdrowia.
- Babciu...
- Twoi rodzice byliby z ciebie dumni, przeżyłaś tak wiele w swoim młodym życiu, ale idziesz do przodu. - wiem do czego to zmierza, chciałam jej przerwać, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, ale ona uciszyłam mnie gestem dłoni - Kiedy mnie zabraknie musisz ruszyć na przód, nie możesz się załamać, musisz być silna. - łzy zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu, ona wie - Nie będziesz sama, zawsze będę przy tobie, wszyscy będziemy. - rodzice, mówi o rodzicach i Avery - Będzie przy tobie Dylan i Chloe, oraz ten chłopak o którym tak mi ostatnio opowiadałaś, nie będziesz sama. Kocham Cię kochanie, będę nad tobą czuwała.
Łzy płynęły już swobodnie po moich policzkach zamazując mi obraz.
- Ja ciebie też, babciu. Dz-dziękuję, zawdzięczam Ci wszystko. - łkałam w jej ramionach, a ona delikatnie przesuwała dłonią po moich plecach, koiła mnie. Ruchy jej rąk stawały się słabsze, aż w pewnym momencie całkowicie ustały. Podniosłam się zaalarmowana. Jej klatka piersiowa przestała się unosić, a spokojny wyraz twarzy sprawiał, że wygląda jakby spała.
- Babciu, nie! Nie zostawiaj mnie, błagam! - szlochałam coraz bardziej wybiegając na korytarz - Lekarz! Lekarz, potrzebny jest lekarz! Błagam! - krzyczałam.
Do sali wbiegły pielęgniarki i lekarz, widziałam jak próbowali przywrócić akcję serca, w końcu lekarz się poddał.
- Zgon... - coś mówił patrząc na zegarek, nie słuchałam, kręciłam głową zaprzeczając faktom. Zabrakło mi powietrza, oddychanie przychodziło z coraz większym trudem.Puściłam się w dół korytarza, biegnąc ile sił w nogach, mijając zdezorientowane pielęgniarki, lekarzy i pacjentów. Nie jechałam windą tak jak poprzednio, pobiegłam schodami aż znalazłam się na parterze i wybiegłam zewnątrz. Łzy mieszały się z deszczem, serce obijało się o żebra, gula w gardle rosła do nieograniczonych rozmiarów. Upadłam na kolana nie mogąc dłużej ustać na nogach, ramiona trzęsły się z wyczerpania, a gardło zaczynało mnie boleć. Łzy leciały jakby nigdy nie miały przestać. Ktoś ukląkł obok mnie, nie obchodziło mnie, że widzi mnie w takim stanie, nic mnie już nie obchodziło. Dopiero kiedy znalazłam się w jego ramionach zorientowałam się kto to. Skąd wiedział gdzie jestem?
- O-ona nie żyje Justin, nie ż-żyje. - łkałam żałośnie w jego i tak już mokrą koszulkę.
Nic nie mówił, wiedział, że słowa nic nie dadzą, po prostu trzymał mnie w ramionach i to wystarczyło.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę, jeśli czytasz zostaw po sobie opinię :)

2 komentarze:

  1. Omg! Taki smutny ;< płacze jak idiotka :'( kim jest Justin? Mam nadzieje, że nie siedzi w żadnym 'gównie' ;/ Rozdział cudny! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial genialny ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń