piątek, 31 października 2014

Rozdział 3

Nora 

Ręce zaczęły pocić mi się ze strachu, telefon o mało mi z nich nie wypadł, kiedy odczytałam wiadomość. Czego chciała ode mnie ta osoba? Do czego może się jeszcze posunąć? Pytania kłębiły się w mojej głowie sprawiając że zaczynała pulsować od natłoku myśli. To jest chore. Zaczęłam przechadzać się po ciemnym mieszkaniu co chwila pociągając ręką po włosach, to już nie jest zabawne. Chwile potem światła rozbłysły rażąc mnie w oczy, zmrużyłam powieki kręcąc głową. To się nie dzieje naprawdę, to tylko głupi sen. Wyprostowałam się jak sprężyna kiedy usłyszałam otwieranie drzwi, w progu staną Dylan zdejmujący buty i kurtkę.
- Miałaś rację, wywaliło korki. - uśmiechnął się siadając z powrotem na kanapie. Przyjrzał mi się uważnie, z jego twarzy znikł uśmiech, a pojawiło się zaniepokojenie. - Nora, coś się stało?
Musiałam wyglądać komicznie stojąc na środku pomieszczenia, pobladła, wyraźnie zdenerwowana i ściskająca w dłoni telefon. Odchrząknęłam.
- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
- Na pewno? Jesteś jakaś blada. - zmarszczył brwi.
- Tak, przestraszyłam się tym horrorem, a później zgasło światło, sam wiesz. - usiadłam obok niego kładąc mu głowę na ramieniu.
Ręce nadal mi się trzęsły więc wsadziłam je między kolana.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam z nutką nadziei, nie chcę być teraz sama. Ten szaleniec odłączył mi prąd, nie wiem do czego jeszcze się posunie.
-Tak, jak zobaczysz że ktoś stoi nad twoim łóżkiem to krzycz, złapię za jakąś miotłę i będę okładać, co będzie nieco trudne biorąc pod uwagę że ten ktoś już nie będzie żył. Nieważne, coś wymyślę.
Zaczęłam śmiać się tak głośno, że miałam wrażenie, że obudzę wszystkich sąsiadów.
- No co? Mówię poważnie! Przy mnie nie masz się czego bać, jestem twoimi osobistym ochroniarzem. - zaśmiał się razem ze mną.

*

Poranne promienie słońca przebijające się przez kłębiące się na niebie ciemne chmury przywróciły mnie do rzeczywistości z błogiego snu. Weekend zleciał jak biczem strzelił, z pojękiwanie przetarłam zaspaną twarz. Nie mam na nic ochoty, a szczególnie na pójście na uczelnie w taką pogodę. Nie jestem pogodynką, a mogę śmiało stwierdzić że będzie śnieżyca w okolicach południa. Zwlekłam się z łóżka od razu wzdrygając kiedy tylko moje bose stopy dotknęły zimnych paneli. Podeszłam do komody wyjmując z niej ciemne jeansy, koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu i czarną bluzę, sięgając do drugiej szuflady wyjęłam świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki.
Po skończonym prysznicu ubrałam się w przygotowane rzeczy, zrobiłam delikatny makijaż, wysuszyłam włosy aby chwilę potem rozczesać i związać je w koński ogon na czubku głowy. Idąc do kuchni zerknęłam jeszcze na zegarek wiszący na ścianie, 8.28. Zjadłam płatki popijając je gorącą herbatą. Zgarnęłam z blatu słodką bułkę na obiad i wpychając ją do torby w tym samym czasie zakładałam buty. Spóźnię się, znowu. Przez późne powroty z pracy już parę razy zdarzyło mi się zaspać, a dzisiaj zrobiłam to przez własne lenistwo. Szybko zamknęłam mieszkanie i zbiegłam po schodach wybiegając z klatki. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz więc otuliłam się jeszcze bardziej szalikiem. Zaczęłam biec jeszcze szybciej kiedy zerkając na wyświetlacz telefonu zorientowałam się że za dwie minuty zaczynają się zajęcia. Czułam jak płuca mi zamarzają chociaż byłam ciasno otulona miękkim materiałem. Jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz odrywając wzrok od chodnika przede mną. Sekundę potem wpadając na kogoś, straciłam równowagę i runęłam z niemałym hukiem na lodowate podłoże. Jęknęłam sfrustrowana że przez moją nieuwagę i pośpiech staranowałam przypadkowego przechodnia. Spojrzałam w górę na unoszącą się nade mną postać, chłopak wyglądający mniej więcej na mój wiek, uśmiechał się do mnie podając mi dłoń, ujmując ją stanęłam na równe nogi.
- Przepraszam, jest mi strasznie wstyd. - mruknęłam otrzepując się.
- Nic się nie stało, mógłbym wpadać na takie dziewczyny ja ty codziennie. - uśmiechnął się ukazując uroczy dołeczek - Jestem Adam.
- Nora, miło mi. Żałuje, ale teraz muszę iść, jestem już spóźniona. - wyminęłam go machając na pożegnanie.
- Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy. - usłyszałam za sobą jego głos.
- Ja też! - odkrzyknęłam obracając się do niego i posyłając uśmiech.

*

- Wszystko okej? Jesteś jakaś nieobecna. - Chloe machała mi ręką ubrudzoną lukrem przed twarzą.
Ta dziewczyna kochała wszystko co słodkie, ale wciąż była szczupła. Gdybym ja tyle jadła już zamiast iść, toczyłabym się.
- Tak, wpadłam dzisiaj na miłego chłopaka. - zmiana tematu na temat dotyczący chłopaków zawsze działa na Chloe, odkąd się poznałyśmy ciągle próbuje mnie z kimś wyswatać.
- Przystojny? Umięśniony? Spodobał Ci się? Wymieniliście się numerami? Jak się nazywa? - zarzuciła mnie gradem pytań.
- Tak, byliśmy w kurtkach Chloe, nie mam rentgena w oczach, ale na pewno nie wygląda na takiego który spędza całe dnie przed telewizją i je pączki. - zaśmiałam się kiedy Chloe spojrzała na swojego pączka.
- Nieważne. Mów dalej, wszystko. Ze szczegółami! - oblizała lukier z palców kiedy wepchnęła ostatni kawałek słodkiego przysmaku do ust.
- Odpowiadając dalej: jest uroczy, nie, rozmawialiśmy parę sekund bo na niego wpadłam śpiesząc się na zajęcia, Adam.
- Olałabym zajęcia na Twoim miejscu, to była scena jak z romansidła. Wpadacie na siebie po czym zakochujecie się szaleńczo. Jak mogłaś?! To mogła być miłość Twojego życia, a ty wybrałaś starego pana Andersona. - pokręciła z udawanym rozczarowaniem głową.
Parsknęłam nie mogą powstrzymać śmiechu.
- Jesteś królową dramatu. - zaśmiałam się wstając z krzesła w kafeterii.
- Mówię poważnie, taka szansa przeleciała Ci koło nosa. A może też się tu uczy? Jak na siebie znowu wpadniecie to jest to przeznaczenie. - również wstała zaczynając iść ze mną w stronę wyjścia z budynku.
- Będę informować Cię na bieżąco. - poinformowałam po czym pchnęłam drzwi witając się z mroźnym powietrzem.
Ciemne chmury kłębiły się nad naszymi głowami zwiastując nie co innego jak śnieżycę, która tak jak myślałam rano zasypie zaraz całe miasto, przyspieszyłam kroku żegnając się przedtem z przyjaciółką. Nie chcę znowu się spóźnić do pracy, a jeśli zaraz mnie zasypie na pewno tak się stanie.
Po paru minutach siedziałam już w autobusie, nienawidziłam nim jeździć, marzę o własnym aucie gdzie nikt nie będzie kopał mnie w fotel,  starszy pan nie będzie przysypiał na moim ramieniu, a jakieś dziecko płakało tak głośno że nie mogłam usłyszeć własnych myśli, z westchnieniem wyjęłam z torby słuchawki i gdy tylko podłączyłam je do telefonu wepchnęłam w uszy. Kojące dźwięki muzyki były jak balsam po ciężkim dniu.

Justin 

Przez weekend zdążyłem dowiedzieć się paru rzeczy o tej dziewczynie. Cóż, ma na imię Nora i pracuje w tym domu starców z którego ostatnio wychodziła. Kobieta siedząca za ladą była na tyle miła, że powiedziała mi w jakich godzinach zazwyczaj kończy, mój urok osobisty zawsze działa na kobiety, nieważne w jakim są wieku. Więc stoję teraz pod tym cholernym budynkiem i odmrażam sobie jaja na mrozie żeby na nią wpaść. Aidan mi się za to nie wypłaci i nie mówię tutaj tylko o tym cholernym ścigaczu. Kolejna bogata dziewuszka która musi pracować z przymusu rodziców, bo inaczej odetną jej dopływ pieniędzy na nowe ciuszki. Tak znam takie, wszystkie takie są. Płaczą bo złamie im się paznokieć, z zaciągnięciem ich do łóżka jest jeszcze łatwiej. Aidan musiał być kompletnie zalany kiedy proponował mi ten zakład skoro myślał że sprawi mi to trudności. Kiedy zobaczyłem że jej drobna sylwetka wyłania się zza drzwi schowałem się za rogiem budynku. "Przypadkiem" kiedy wychodziła zza niego wpadłem na nią, drobna budowa ciała brunetki sprawiła że odbiła się od mojego torsu jak piłka, w ostatniej chwili zdążyłem złapać ją w pasie przyciągając do siebie tak że prawie stykaliśmy się nosami, a para wydobywająca się z naszych ust pod wpływem mrozu mieszała się. Dziewczyna po chwili z krząknięciem wyswobodziła się z moich objęć patrząc na mnie zawstydzona.
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię. - zadarła podbródek aby spojrzeć mi w oczy.
- To moja wina, nic Ci się nie stało? - posłałem jej jeden z moich firmowych uśmiechów.
- Wszystko w porządku. - na jej policzki wkradł się lekki rumieniec i na pewno nie był on spowodowany temperaturą.
- Jestem Justin.
- Nora.
- Co taka dziewczyna jak ty robi o tak późnej porze sama? - zagadnąłem.
- Właśnie wyszłam z pracy. - spojrzała na niebo w tym samym czasie kiedy zaczął prószyć śnieg. - Przepraszam, muszę już iść. - wpatrywała się w ekran telefonu marszcząc brwi, wyglądała na zaniepokojoną.
- Wszystko w porządku? - po jej minie wyraźnie widziałem że nie, ale dziewczyna skinęły tylko głową wymuszając uśmiech. - Gdzie masz samochód? Odprowadzę Cię.
- Nie przyjechałam samochodem. - zwróciła wzrok do torebki wrzucając do niej telefon.
Zmarszczyłem brwi.
- W takim razie jak wrócisz do domu? O tej porze rzadko jeżdżą już autobusy.
- Zazwyczaj wracam piechotą, nie mam innego wyjścia. - mruknęła zażenowana. - Przepraszam, naprawdę muszę już iść, jest naprawdę późno, a czeka mnie jeszcze kawałek drogi. Do zobaczenia Justin. - próbowała mnie wyminąć kiedy złapałem ją za łokieć. Spojrzała na moją rękę po czym zwróciła oczy na moją twarz.
- Podwiozę Cię, to będzie mój rewanż za wpadnięcie na Ciebie. - uśmiechnąłem się puszczając jej łokieć.
Widziałem na jej twarzy powątpiewanie.
- To chyba nie jest...
- Proszę, chociaż tyle mogę zrobić. - przerwałem jej.
- Dobrze. - westchnęła. - Jak będę mogła Ci się odwdzięczyć?
- Wystarczy że dasz mi swój numer. - wyszczerzyłem się wskazując ręką w kierunku samochodu zaparkowanego na pobliskim parkingu.
Parę minut później zaparowałem pod marnie wyglądającym blokiem, budynek wyglądał jakby miał się zaraz posypać. Uderzyłem się mentalnie w twarz kiedy zobaczyłem zawstydzone wyraz jej twarzy gdy zobaczyła jak przyglądam się budynkowi. Źle ją oceniłem i miałem ochotę sobie za to przywalić, sam nienawidziłem kiedy mnie oceniano, a przyszło mi tak łatwo ocenić ją.
- Dziękuję za podwiezienie. - uśmiechnęła się po czym pociągnęła z klamkę wychodząc z samochodu. Pochyliłem się nad siedzeniem pasażera.
- Nie ma za co. Do zobaczenia wkrótce. - puściłem jej oczko. Chwile potem jej sylwetka zniknęła za drzwiami klatki schodowej.
Rozsiadłem się na siedzeniu kierowcy przywracając silnik do życia.
Faza pierwsza za nami, wygraną mam w kieszeni. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak wam się podoba? Pewnie myśleliście ze Nora wpadła na Justina na początku, co? A tu niespodzianka, Adam. Wkrótce dowiecie się kim jest. Adam jak i Aidan są już w zakładce 'bohaterowie' :) 
ZAPRASZAM TEŻ DO OBEJRZENIA TRAILERU: KLIK 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz