czwartek, 9 października 2014

Rozdział 1

Nora 
 
Nora! Wstawaj czas jechać! - Avery trzęsła moim ramieniem dzięki czemu jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę mrucząc pod nosem.
- Daj mi spokój Avery, nigdzie nie jade. Daj mi spać. - przekręciłam się na drugi bok dzięki czemu byłam odwrócona plecami do mojej wkurzającej siostry.
- Nora daj spokój, planowaliśmy ten wyjazd od tamtego tygodnia. Babcia pewnie już nie może się doczekać. - jęknęła.
Sfrustrowana tym ze nie daje mi spać usiadłam na łóżku patrząc na nią wściekle. Jej brązowe liczki jak zwykle opadały jej na buzie a duże niebieskie oczy patrzyły na mnie błagalnie. Może i była wkurzająca, ale byłam w stu procentach pewna, że jest najbardziej uroczą dziesięciolatką na świecie. Wygramoliłam się z łóżka stawiając swoje bose stopy na panelach które lekko zaskrzypiały pod moim ciężarem.
- Idę już, idę. - mruknęłam bardziej do siebie niż do niej, po czym ruszyłam w stronę łazienki.
Gdy tylko zeszłam po schodach już w pełni ubrana i gotowa do drogi usłyszałam chichoty moich rodziców. Tata opierał się o blat w kuchni patrząc jak mama zalewa nam wszystkich herbatę.
- Spójrz Elizabeth, nasz śpioch postanowił ruszyć się z łóżka. - podszedł do mnie czochrając moje włosy i łaskocząc mnie. - Jak Ci się spało księżniczko?
- Tato, mam już dwanaście lat. Przestań zachowywać się jakbym była dzieckiem. - fuknęłam próbując ulizać sterczące w każdą stronę włosy kiedy przestał mnie łaskotać.
- Oczywiście, wyleciało mi z głowy. Już jesteś dorosła. - próbował utrzymać poważną minę jednak widziałam jak próbuje się nie roześmiać.
- Nora, skarbie usiądź do stołu, zjemy śniadanie i będziemy ruszać. - mama wtrąciła się do naszej dyskusji stawiając na blacie talerz z dwoma naleśnikami, na obu były uśmiechnięte buźki, oczy jak zwykle zrobione były z jagód, a usta z bitej śmietany.

*

- Mamo, Berry chyba zaraz się posika. - Avery jęknęła patrząc na obracają się w kółko suczkę, wepchnęła słuchawki do uszu odwracając wzrok na szybę.
- Ona się po prostu bawi. - mama zaśmiała się kręcąc głową.
Patrzyłam jak tata prowadzi w skupieniu samochód, ale trzyma też mamę za rękę pocierając jej knykcie. Zawsze uważałam rodziców za wzór prawdziwej miłości. Poznali się w collegu i od tamtej pory byli nierozłączni. Ich miłość jest widoczna gołym okiem. Zawsze pragnęłam znaleźć sobie kogoś kto będzie kochał mnie tak mocno jak oni kochają siebie.
To co działo się potem było niczym scena z filmu, wszystko działo się w zwolnionym tępię. Coś wybiegło na drogę, tata próbując to ominąć stracił panowanie nad kierownicą, wypadliśmy z drogi.
Ledwo przytomna patrzyłam jak nasze auto leży do góry kołami, nie mogłam się ruszyć, widziałam złączone zakrwawione dłonie moich rodziców, słyszałam cichą muzykę dobiegającą ze słuchawek Avery, Berry nie dostrzegłam. Z dużą siłą zostałam wypchnięta z wraku samochodu.

Usiadłam na łóżku ciężko oddychając, te sny prześladują mnie od czasu wypadku. Kiedy obudziłam się ze śpiączki w szpitalu i siedziała przy mnie tylko babcia wiedziałam że oni odeszli, odeszli i już nie wrócą. Zamknęłam się wtedy w sobie, nie chciałam jeść, musieli karmić mnie przez rurkę, spędziłam wiele godzin na rehabilitacji, na moim ciele nadal znajdują się blizny które mi o tym przypominają. Nie odzywałam się do nikogo przez trzy lata. Babcia wiele poświęciła żeby wyciągnąć mnie z tego stanu. Mój wzrok przebiegł po lewym nadgarstku gdzie znajdowała się gruba pionowa kreska, tego samego dnia rozbiłam szklankę i odłamkiem szkła próbowałam podciąć sobie żyły. Spojrzałam na zegarek wiszący po przeciwnej stronie pokoju. Było po dziewiątej, miałam jeszcze godzinę do rozpoczęcia się pierwszego wykładu. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki łapiąc po drodze czysta bieliznę , jeansy i wełniany sweter. Gdy tylko znalazłam się w małym pomieszczeniu gdzie kabina prawie stykała się z sedesem zrzuciłam z siebie piżamę po czym weszłam do kabiny.
Odświeżona weszłam do kuchni aby przygotować sobie coś do jedzenia na teraz i na później, nie mogę sobie pozwolić na obiady na uczelni, wiec zawsze przynoszę sobie jakaś kanapkę i butelkę wody. Po skończonym śniadaniu spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torby i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych po drodze zabierając z haczyka klucze do mieszkania i wkładając kurtkę oraz kozaki. Kiedy wyszłam z klatki schodowej w moją twarz uderzył zimny powiew wiatru, śnieg lekko prószył pokrywając ulicę cienką warstwą. Na szczęście moje mieszkanie jest blisko uczelni, zaledwie trzy przecznice dalej, wiec po 15 minutach byłam już na miejscu. Poszłam w stronę sali gdzie miałam mieć pierwsze wykłady, usiadłam pod ściana po turecku czekając aż przyjdzie wykładowca. Spojrzałam w lewo słysząc ze ktoś osuwa się na ziemie siadają obok mnie.
- Idziesz dzisiaj z nami po wykładach na obiad? - Dylan patrzył w moja stronę mrużąc powieki. - Ostatnio dużo schudłaś. - zmarszczył brwi.
- Wiesz ze nie mogę, zaraz po wykładach muszę biec na autobus żeby nie spóźnić się do pracy. - uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
- Przyniosę Ci coś, proszę pozwól mi na to. Nie mogę patrzeć na to jak jesz codziennie te swoje kanapki popijając je woda.
- Dobrze, ale to jednorazowa sytuacja. - przyciągnęłam go do siebie w przyjacielskim uścisku. Nienawidziłam jak ludzie się nade mną litowali. O mojej przeszłości wiedzieli tylko Chloe i Dylan, nikt więcej. Nie lubiłam o tym rozmawiać.

*

Wybiegłam z uczelni ściskając pasek mojej torby w jednej dłoni, a w drugiej ściskając portmonetkę jednocześnie szukając w niej biletu. Zatrzymałam się na chwile przed pasami aby zobaczyć czy nic nie jedzie, a kiedy upewniłam się że na jezdni nie ma żadnego samochodu ruszyłam marszcząc brwi w irytacji, nigdzie nie mogłam znaleźć mojego biletu. Kiedy byłam już w połowie drogi przez pasy usłyszałam pisk opon, czułam jak kolory odpływają mi z twarzy patrząc jak czarny range rover zatrzymuje się pół metra przede mną. Panicznie bałam się takich wydarzeń, nie mogłam się ruszyć wpatrując się w przyciemnione szyby pojazdu. Otrząsnęłam się dopiero wtedy kiedy usłyszałam klakson wkurzonego kierowcy, ruszyłam na chwiejnych nogach na druga stronę ulicy. Od czasu wypadku mam obsesję na punkcie samochodów.

*

- Strasznie przepraszam za spóźnienie Linsey, śnieg zaczął sypać jeszcze mocniej, nie mogłam znaleźć biletu na autobus dzięki czemu musiałam zawrócić i kupić drugi, a na dokładkę jakiś idiota mało mnie nie przejechał. - powiedziałam na wstępie do kobiety po trzydziestce siedzącej za ladą recepcji.
- Spóźniłaś się tylko piętnaście minut Nora, nic się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Idź zostaw swoje rzeczy i przejdź od razu na stołówkę, zaczęła się pora obiadowa.
Skinęłam tylko głową ruszając w stronę pokoju pielęgniarek. Pociągnęłam za klamkę wchodząc do małego pomieszczenia. Przy oknie stał mały stolik przy którego bokach ustawione były dwa drewniane krzesła. Po prawej stronie stała lada, na niej ekspres do kawy, sztućce, talerzyki, mikrofalówka oraz stare radio. Natomiast po przeciwnej stronie ustawiona była mała sofa na której mieszczą się góra trzy osoby. Zdjęłam z ramion kurtkę wieszając ją na wieszaku przy wejściu, położyłam torbę na sofie wyjmując z niej parę tenisówek na zmianę, zaraz potem włożyłam je na nogi a mokre kozaczki postawiłam w kącie. Podchodząc do sofy wyciągnęłam z torebki komórkę wpychając ją do kieszeni jeansów, moi przyjaciele mieli dość tego że nie mogą się ze mną skontaktować wiec w moje urodziny na drugim roku dali mi telefon, dokładniej iphona 4. Byłam im za to bardzo wdzięczna, sama nie mogłam sobie pozwolić na kupno telefonu, a był on dla mnie dużym udogodnieniem.
Wyszłam z pokoju od razu kierując się na stołówkę. Gdy tylko pchnęłam drewniane drzwi do moich uszu dobiegły rozmowy z każdego kąta sali. Starsi ludzie rozmawiali o wszystkim co im ślina na język przyniesie podkładając swoje jedzenie w tym samym czasie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu aby znaleźć znajoma siwą czuprynę. Babcia siedziała przy jednym ze stolików przy oknie wyglądając przez nie i obserwując płatki śniegu. Podeszłam do niej przytulając od tyłu. Gdy odwróciła sie w moja stronę na jej pomarszczonej twarzy pojawił się duży uśmiech.
- Cześć babciu. - ucałowałam ją w policzek.
- Dzień dobry kochanie.
- Co słychać babciu? Jak się czujesz? - usiadłam na krzesełku obok niej, nadal nie mogłam sobie darować tego ze nie mogłam się nią sama zajmować, babcia zaczęła chorować, a ja miałam dużo na głowie, nalegała aby umieścić ją w domu spokojnej starości. To dzięki niej również mam tą pracę.
- Wszystko dobrze, Steve nie odstępuje mnie na krok. - zaśmiała się wskazując na starszego pana wchodzącego do stołówki.
- Ciesze się ze masz tutaj towarzystwo. - uśmiechnęłam się - Babciu, przepraszam ze nie mogłam zapewnić ci prawidłowej opieki. - westchnęłam spuszczając wzrok.
- Nora, spójrz na mnie. Dziecko, to nie twoja wina. Sama podjęłam ta decyzje i jest mi tutaj naprawdę dobrze. - przyciągnęła mnie do siebie. Położyłam brodę na jej ramieniu oplatając jej drobne ciało rękoma.
- Jak Ci idzie na uczelni? - zapytała odsuwając się ode mnie.
- Dobrze, mam dużo nauki, ale jakoś sobie radzę. Chloe i Dylan i pomagają, Dylan dzisiaj wpadnie na chwilę. - uśmiechnęłam się.
- Nora, chodź tutaj, będziesz wydawać jedzenie. Na płaci Ci się za siedzenie. - usłyszałam wołanie zza moich pleców. Tak, Dorothy zdecydowanie mnie nie lubiła. Wstałam z krzesła żegnając się z babcia, gdy zaczęłam odchodzić od jej stołu od razu dołączył do nie Steve , cieszę się ze babcia ma tutaj przyjaciela.
*
Prowadziłam właśnie jedna z pań do jej pokoju kiedy przez drzwi wejściowe wszedł Dylan niosąc w ręku torbę z jedzeniem. Skinęłam do niego aby zaczekał, na co również skinął i oparł się o recepcje nawiązując rozmowę z Linsey.
Kiedy wychodziłam z pokoju kobiety która prowadziłam wcześniej w mojej kieszeni zawibrował telefon. Wyjęłam urządzenie z kieszeni po czym przejechałam palcem aby je odblokować. Wyświetliła mi się jedna nieodebrana wiadomość, kliknęłam na nią czytając parę razy jej zawartość.

Ty będziesz następna. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam na moim nowym ff, mam nadzieję że podoba wam się pierwszy rozdział. Przepraszam za szablon, ale niedawno zamówiłam drugi i muszę na niego trochę poczekać. Liczę na to że wam to nie przeszkadza. Zachęcam do komentowania, to dla mnie duża motywacja.

2 komentarze: